Strona:Adam Asnyk - Panna Leokadja.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

muszę to wyznać, krzątała się koło mnie jako prawdziwa matka, nie szczędziła starań ni trudu, ani też całej kobiecej troskliwości, przewidującej wszystkie pragnienia a nawet i kaprysy chorego. Miałem najlepszego doktora ze Lwowa i stałego chirurga przy sobie, słowem, opływałem we wszystkie wygody i wszelką możliwą pomoc.
Pierwsze też wrażenia, otrzymane po wyjściu z gorączki były nadzwyczaj przyjemne. Każda choroba ma to do siebie, że po przesileniu ustępując z placu, sprawia reakcję w całym organizmie. Jakże się wtenczas chciwie chwyta nowo wstępujące życie, odnajduje się w niem wtedy nowe powaby, których przedtem nigdy nie miało! Najmniejszy drobiazg bawi i zachwyca, każde wrażenie czuje się mocniej i głębiej, samo towarzyszące osłabienie jest połączone z niejakiem rozkoszowaniem się tem przymusowem a słodkiem farniente, a zarazem pretekstem do pieszczot i zaspokojenia wszechwładnej fantazji chorego.
Tak i ja witałem powracające zdrowie z całą rozkoszą wypoczywającego sybaryty, któremu każdy dzień nowy zasób szczęścia przynosi...
Nareszcie moja rekonwalescencja tyle już postąpiła, iż mogłem opuścić łóżko i spędzać długie czarujące chwile w towarzystwie panny Leokadji. O czemuż ta piękna jesień tak szybko i bezpowrotnie minęła! Dla mnie była ona jedyną życia wiosną i nie mógłbym o niej dziś bez żalu a zarazem bez goryczy mówić.