Strona:Adam Asnyk - Panna Leokadja.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Widziałem ją poraz ostatni tegorocznej zimy na ulicy, ale udała, że mnie nie spostrzega, czego jej, Bóg mi świadkiem, wcale za złe nie biorę.
Ja gospodaruję zażarcie, ale jakoś nie bardzo mi się powodzi. Nie mało też dokuczają mi dawne wspomnienia, zachcianki lepszego bytu i obecne moje osamotnienie, połączone z brakiem wszelkiego serdeczniejszego stosunku. Co gorsza, obawiam się, abym nie został starym kawalerem, bo oto trzydziestka za pasem, a nie mogę dotąd jeszcze znaleźć takiej panny, któraby mnie chciała.
Jeżliby więc która z pięknych czytelniczek wzruszona obrazem moich romansowych nieszczęść, a nie mająca na razie żadnej lepszej partji dla siebie, zechciała, powodując się jedynie sympatją dusz, uszczęśliwić mnie darem swojej ręki i nie wahała się użyć tej nie dość powszechnej u nas drogi, to prosiłbym o zawiadomienie listownie pod adresem: Jan Stożek, niegdyś obywatel ziemski, dziś dzierżawca Chudopola, pokątny literat i członek wielu stowarzyszeń. Ostatnia poczta w Kołomyji.
W razie, gdyby przeczucia moje mnie zawiodły, a temsamem, gdyby się znalazło choć jedno tkliwe serduszko, coby odpowiedziało na moją rozpaczliwą odezwę, to obiecuję resztę moich czytelników i czytelniczek, tych, którzy okazali podziwienia godną cierpliwość do czytania niniejszej powieści do samego końca, zaprosić na moje wesele i wtedy wynagrodzić im doznane nudy wy-