Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kał ażby się poważniejszą stała — i — sam nie wiedział co począć.
— Pozwolisz mi — rzekł wyczekawszy znowu, że zabiorę tu głos w imieniu naszéj całéj rodziny....
Ada, która już raz słyszała to słowo w słowo, uśmiechnęła się mile....
— Mówcie proszę, rzekła — wiem, że od mojéj kochanéj i miłéj rodziny nic niemiłego usłyszeć nie mogę....
Spojrzeli po sobie. Radca rękę jéj puścił z lekka....
— Kochana Ado, rzekł siląc się, aby wyjść z przykrego położenia — nawykliśmy w tobie widzieć wzór i ideał niewiasty....
— O! kochany radco — przerwała — prawdziwie, że na to nie zasłużyłam.... abyście mnie upokarzali tak pochlebnemi słowy, których przyjąć nie mogę, chyba za dowód pobłażliwości waszéj.
— Nawykliśmy — chciał ciągnąć radca — wielbić cię i czcić.... prawdziwie.... (tu się splątał i powtórzył) — czcić.... prawdziwie....
Tu musiał uczynić pauzę.... głosu mu nie stawało, w ustach zaschło. Ada się jeszcze uśmiechała wesoło....
— Rodzina troskliwa — rzekł po długim przestanku mówca, już nie patrząc na Adę, aby nie mieć dystrakcyi, ale na ścianę — rodzina troskliwa — i kochająca.... i kochająca (powtórzył) — zatrwo-