Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

buszki pospadały, robota się splątała i oczy niemal zaszły łzami, z pułkownikiem, który mu dawał polecenia do ojca, na ostatek z panną Hortensyą, która żegnając go syknęła:
— Nie wątpię, że pan nam prędko powrócisz? Nie prawdaż?
Patrzała mu w oczy tak jakby go wzrokiem bazyliszka zabić chciała.... Miała plan osnuty nawet — rozmówić się z nim.... obszerniéj; lecz przytomność pułkownika nie dopuściła....
Nazajutrz wyjechał Robert z uczuciem dziwném. Zawsze dotąd śpieszył się do Żabliszek, serce mu biło do ojca i domu, pędził ludzi i konie, tym razem niemal ze smutkiem oglądał się ku Ruszkowu.
Panna Ada mogła się łudzić naturą swych uczuć dla niego, on już wiedział doskonale co się z nim działo. Ostatnie pożegnanie było dlań rewelacyą — kochał. Tak jest, kochał się szalenie, gwałtownie, — kochał tak, że miłości téj miało stać na życie całe.... Wiedział, że to do niczego nie prowadzi, że ona miała postanowienie nigdy nie wychodzić za mąż, że nie był jéj godzien, że ten ideał na tak wysokim stał piedestale, iż sięgnąć doń było niedarowaném zuchwalstwem. Wszystko to jednak nie przeszkadzało mu się kochać — i uczuciem tém być szczęśliwym.