Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Roberta nie będące niebezpiecznemi. Postrzegł to zaraz ojciec, że sobie syn na towarzystwie Ruszkowskiém smak popsuł, i do tego tonu wiejsko-szlacheckiego nastroić się nie mógł. Rozmawiał wesoło i żartował z panienkami, lecz widać było, że przy całéj jego dobroci — do rozmiłowania się w tém towarzystwie przyjść nie mógł.
Tu go troszynę prześladowano Ruszkowem, panną Karoliną — z czego Robert śmiał się tylko....
Idąc w ślady za Zarznickim i Posępalskim, a nie chcąc gorszym być od nich, pan Doręga trzeci sąsiad, gwałtem usiłował majora pociągnąć do siebie, ale dzień wyjazdu był naznaczony — z największym trudem przyszło się wytłómaczyć i wyprosić.... Doręga się niemal pogniewał, lecz major jechać postanowił, i czuł się temi przyjęciami serdecznemi znużony. Nawykły do samotności, do milczenia, do książek i przechadzek z myślami, męczył się towarzystwém hałaśliwém, choć sympatyczném zresztą.
Na ostatku trzeba było pułkownika pożegnać. Major miał w myśli tylko wpaść i nie dając się zaciągnąć do pałacu, uciekać — ale — był na obiad proszony, nie wypadało więc tak zniknąć, nie dawszy znaku życia.... Major czuł to dobrze.... Jakoż pułkownik na chwilę nie wątpił, iż pójdą się pożegnać, i major przyznał, że należało to uczynić.