Strona:A. Lange - Zbrodnia.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

związany jestem z nim bardzo luźno, że jutro rano mogę mu powiedzieć: „au revoir!“ — odjechać sobie precz — i „aus“: nie znam go. Ale ona!... Panie, toż choć zdaleka, ja widzę ich życie. Klnę się na wszystkie świętości, najśmiertelniejszy grzech byłby odpuszczony w niebie temu, coby ich do rozwodu doprowadził... Ale myśli pan, że ją dałoby się namówić; dzieci — obowiązki — stało się — wyrok Boży — pokuta! Czy ja wiem?.. Nieraz tak ostrożnie słówka z niej wyciągam... To zacna kobieta, ale przestarzałych pojęć: sakrament — przesądy i t. d. Cóż robić?! Dużo takiej starej ciemnoty jest na świecie; my to wszystko zmienimy, skoro tylko wachmistrz zwycięży, a Paweł sprowadzi z Ameryki sokołów... Ale oto dom już blizko; noc późna, niech pan zajedzie do mnie na spoczynek, i tak się pan dość nadusi jadowitym gazem tej Psiej groty...
Słuchałem w milczeniu. Rewelacje te były mi przykre, choć wcale nie niespodziewane. Skorzystałem z grzeczności Millera i postanowiłem przenocować u niego.
Kaolin był pogrążony w głębokiej ciemności. Kominy fabryczne sterczały na powietrzu jak czarne szubienice. Domy mieszkalne większe i mniejsze, zlewały się z mrokiem nocy w