Strona:A. Lange - W czwartym wymiarze.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

również i moi mistrze-bramini, którzy cię znają z moich opowiadań. S. Larysz.“
Profesor Szelest był oszołomiony. Już czuł się panem czasu, już bez namysłu chciał wypić dziesięć kropel nadesłanego mu płynu, ale się wstrzymał.
— Spokoju, spokoju! — powiedział sobie i przedewszystkim mikroskop przygotował, ekran nastawił. Potym zaczął śród preparatów wybierać ten, który mu się zdawał najwłaściwszy. Miał tam różne pleśnie i grzybki, w parafinie utrwalone; miał bakcyle, mikrokokki, spirochyty; miał Labouleniales, niewidzialne mchy, kwitnące na ciele żuków wodnych i t. d. Miał wreszcie porost barwy złoto-zielonawej, który sam odkrył na kwiatach fuksji, a który od imienia kobiety umiłowanej niegdyś i utraconej zbyt rychło — nazwał Vandamaria Szelesti.
Ten więc porost wybrał nasz profesor do badań. W odpowiednie miejsce mikroskopu włożył szkiełko z preparatem, nastawił zwierciadełka i rzucił na ekran.
Zapuścił story w laboratorjum i natychmiast ujrzał na płótnie obraz, który niewiadomo dla czego wydawał mu się dzisiaj zamglony. Obraz ten rozmiarów prawie jednego metra ukazywał się jako nagromadzenie wodnisto-zielonych kulek ze złotawemi jąderkami; szkliste soki toczyły się z energją poprzez komórki, błyskając tęczowo; potym nastawała ciemność.
Profesor nastawił aparat fotograficzny i zdjął obraz. Dopiero wówczas zaczął się przygotowywać do nowej, nieznanej pracy. Wziął nowy preparat Vandamarii — i umieścił go w mikroskopie. W uro-