Strona:A. Lange - W czwartym wymiarze.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nych. Oczywiście wiek 13×7 jest tak daleki, że o jakimś odnowieniu realnym mowy tu być nie może; jednakże jest to pewien określony komplet organizmów tak blizki śmierci, że już przez to samo może się stać podatnym do zmartwychwstania.
Granica śmierci a życia jest i na wieki zapewne pozostanie dla nas tajemnicą. Tu jednak stoimy wobec faktu prawdziwego zmartwychwstania, które się ujawniło, zanim jeszcze śmierć dokonała swego dzieła.
Ale nie uprzedzajmy wypadków. W końcu r. 1890 na wakacje Bożego Narodzenia przyjechałem z Jankiem do Podobłocza, gdzie naraz mi się zdarzyło studjum lekarskie, wprost niesłychane, a potym znów niemniej niesłychana czekała na mnie przygoda. Właśnie kiedym przybył do Podobłocza, doktór Korynthius, mój poprzednik w Zatoczynie, od dwuch dni już tu siedział, czuwając nad chorą babunią. Ucieszył się bardzo staruszek na mój widok, gdyż pomoc, choć początkującego medyka, była mu bardzo użyteczną.
Moment był tragiczny; wszyscy oczekiwali katastrofy. Babunia była śmiertelnie chora; całemi godzinami leżała uśpiona i nieprzytomna, zupełnie zesztywniała, poczym budziła się w konwulsjach. Doktór Korynthius nie był w stanie określić choroby; z początku sądził, że to drętwica, ale znów epileptyczne drgania chorej przeczyły temu przypuszczeniu. Już trzeci dzień mijał od chwili, gdy babunię trzeba było położyć do łóżka; było jej wciąż niby to gorzej, niby to lepiej; wogóle stan dziwnie nieokreślony i niepodobna było oznaczyć,