Strona:A. Lange - W czwartym wymiarze.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

będzie, tęsknotę, co świdruje i szarpie i targa; słowem, nienawiść bezwzględną rzeczywistości.
Dusza Fauna — to sen o śnie, sen posępny i niespokojny.
Nie motyl i nie gołąb mu towarzyszy, ale wąż, który mu serce przegryza jadem. Amor żądał tak niewiele, że mógł otrzymać wszystko, czego pragnął, dla tego, choć czasami się smucił, kaprysił, żalił, płakał — były to żale, smutki, kaprysy, w których istocie tkwiła żartobliwość; nie trudno było go zaspokoić.
Faun się nie żali, nie kaprysi, nie płacze: on wyje, on przeklina, on wije się w spazmach, a jego melancholja graniczy z furją; jego ironja jest dzieckiem piekieł, — a jego pożądanie to wizja bachanalji kosmicznej, w której duchy planet padają sobie w objęcia, aby przez całą wieczność toczyć się w nieskończoności.
Faun jest bezbrzeżnie smutny — bo wie, że nigdy zaspokojoną nie będzie jego niewygasła i wulkaniczna żądza; pożąda on wszystkiego, bo to uczucie, co mu trawi serce — jest wszystkim i esencją wszystkiego.
Być może, że Faun nie potrafi nazwać określonym imieniem, czym jest to jego wielkie i przerażające go samego uczucie, ale wie, że w nim miłość przerasta sama siebie — i, nie będąc Kupidynem — Faun jest więcej niż samą Miłością...
Dla tego rodzi się w nim straszne poczucie, że niema w nim miłości — a syczący wąż melancholji jadem swoim zatruwa nikłe gołębio-motyle uczu-