Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/94

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    pragnie wstąpić na scenę, czy tak... dla siebie?...
    Lidoczka zrobiła wysiłek i odpowiedziała śmiałym, lecz jednocześnie przerywanym ze wzruszenia głosem:
    — Tak, chcę wstąpić na scenę.
    — Dobrze. A wiadomo pani, że może wstąpić tylko na scenę prowincjonalną?...
    — Wiadomo. Lecz przypuszczam, że w następstwie...
    Sławińskij pokiwał głowę z taką miną, jakby chciał powiedzieć: te słowa słyszę już nie po raz pierwszy, być może, nawet nie po raz setny...
    — Niech pani powie mi prawdę, droga panienko, pani, pewnie, grała na przedstawieniach amatorskich?
    — Grałam.
    — I pewnie, miała pani, na swoje nieszczęście, powodzenie?...
    — Tak, miałam niejakie... Lecz dlaczego na nieszczęście?...
    Sławinskij zatrzymał się przed nią z łagodnym uśmiechem na swej pięknej twarzy.
    — Dlatego, drogie dziecię moje, że niema na świecie ani jednej tak silnej trucizny, jak sława. I słodszej nad nią też niema. Nawet w najmniejszych dawkach działa nieodparcie, choć i powoli. Hałaśliwe powodzenie, oklaski, wydrukowane nazwisko, — i jest pani otruta, i niepowstrzymanie ciągnie panią do jeszcze i jeszcze większej dawki słodkiej trucizny. Przecież wiem, co teraz dzieje w pani dro-