Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prosić panią koniecznie o wybranie mnie.
Lidoczka wąchała kwiaty, spojrzała na mnie: z podełba i spytała:
— I mogę we wszystkiem polegać na panu, jak na wiernym przyjacielu? Ach, jakież by to była w rzeczy samej szczęście; niema nic świętszego i bezinteresowniejszego nad przyjaźń!
Widocznie Lidoczka zauważyła moje wyciągnięte z rozczarowaniem usta i zlitowała się nade mną. Nie wiedziała, rozumie się, jak bezinteresowne przyjaciółki-kobiety despotycznie postępują z przyjaciółmi-mężczyznami. Pospieszyłem dać jej cały dziesiątek najwymowniejszych zapewnień. Na swoje nieszczęście, zaczynałem już rozumieć, gdzie się kieruje sprawa.
— Jeżeli tak, to pan może mi okazać wielką przysługę. Zdecydowałam oddać się w zupełności teatrowi: Niech to, zresztą, pozostanie tymczasem tylko między nami. Rozumie się, przedewszystkiem muszę się uczyć i uczyć, wiem o tem, i oto dlatego koniecznie potrzebny mi jest doświadczony i surowy kierownik. Niech pan znajdzie mi dobrego profesora i zasłuży pan na wieczną wdzięczność moją...
— Lecz jakżeż, Lidjo Michajłowno. — próbowałem odrzec: wszak pani wiadomo, że u nas tu nie tylko profesora...
— Wiem, wiem, — przerwała niecierpliwie Lidoczka: wszystko to już obmyśliłam. Niech pan powie, czy prawda, że w tych dniach wybiega pan do Moskwy?