Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ła Lidoczka, Dotychczas niezwykle żywo potrafię wyobrazić sobie jej powierzchowność: gibkie, szczupłe ciało, silnie zakreślone brwi, czarne loki, błękitne żyłki na skroniach, nerwowe brzydkie usta i jako kontrast z niemi prześliczne ciemne oczy, surowe, prawie żałosne, nigdy nie uśmiechające się. Ojciec Lidoczki, urzędujący u nas jako skarbnik powiatowy, prowadził dom otwarty. Często, w przeciągu wielu lat, bywałem u Gnietniowych, i Lidoczka w moich oczach z dokazującego kotka-podlotka w krótkich sukienkach wyrosła na piękną panienkę. Wszystko w niej było czarujące: i proste, pełne uwagi współczucie na cudze nieszczęścia, i pełen gracji wdzięk kaprysu, i naiwnie-ostra szczerość, i wstydliwość, i jeszcze coś, co okazywało się w całej jej istocie: nie to zuchwałość, nie to jakaś chciwa na wszystko krańcowa ciekawość. Nie potrafię, niech djabli wezmą, wszystkiego tego głębokiego, powtórzyć, lecz takich kobiet na każdym kroku nie spotykasz.

Z początku stanowczo odmówiła przyjęcia proponowanej roli i zgodziła się, dopiero po długich prośbach. Na próbach prawie jej nie widywałem, lecz domyślałem się zdaleka, że Lidoczkę przejęło do żywego. Zwykle często dzieliła się ze mną wrażeniami, i zdumiewające jak wyraźnie i ściśle umiała powtarzać najsubtelniejsze szczegóły tego, co widziała, słyszała i przeżyła. Spotkałem się z nią żywo już na samem przedstawieniu, za kulisami, gdzie miałem wstęp, dzięki temu, że brałem udział w malowaniu demokracji.