Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tak, rozumie się, i za to. Lecz my, złodzieje, my wszyscy, siedzący w więzieniu, z szaloną namiętnością ubóstwiamy wolność. I dlatego to właśnie i nienawidzimy dozorców więziennych całą nienawiścią, do jakiej zdolne jest serce ludzkie. Powiem o sobie. Mnie trzykrotnie torturowali agenci policyjni nawpół do śmierci. Mam odbite płuca i wątrobę. Rana kaszlę krwią, póki nie złapię tchu. Lecz, jeżeli mi powiedzą, że ja, uścisnąwszy rękę najgłówniejszego generała z policji, zapobiegnę w ten sposób takiemu czwartemu pobiciu, — odmówię.
„I oto gazety mówią, że z tych rąk my przyjęliśmy srebrniki judaszowe, zbroczone świeżą krwią ludzką. Nie, panowie, to oszczerstwo, raniące nas w samą duszę z bólem nie do wytrzymania. Ani pieniądze, ani pogróżki, ani obietnice nie zrobią nas najemnymi bratobójcami lub ich pomocnikami“.
— Nigdy! Nie, nie! — głucho zawołali z tyłu mówcy jego koledzy.
— Powiem więcej, — ciągnął dalej złodziej: wielu z nas podczas tego pogromu broniło mordowanych. Nasz kolega, noszący nazwę Sysoj Wielikij, — panowie dopiero co go widzieli, — mieszkał w tym czasie u żyda-szmuklerza na Mołdawance. I on obronił swego gospodarza z drągiem żelaznym w ręku przeciwko całej hordzie zabójców. Prawda, Sysoj Wielikij posiada straszną siłę fizyczną, i to dobrze jest wiadome wielu z mieszkańców Mołdawanki, lecz mimo to zgodzicie się, panowie, czyż Sysoj Wielikij nie patrzał w tych minutach prosto w oblicze śmier-