Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszystkiem, co jemu, napewno, oddawna już sprzykrzyło się w mieście. I, oprócz tego, — kto wie? — być może, przy bliższej znajomości ten zacny i dobry człowiek przemieni się w pedanta i pełnego nienawiści pechowca, a marzycielska blondynka okaże się plotkarką lub generalską córką z arystokratyczną rodziną i sztucznemi manierami. Takie przemiany nie są rzadkością!
W ten sposób, zdecydowawszy w myśli nie korzystać z praw sąsiedztwa, oddałem się zwykłym swoim zajęciom: polowaniu, łowieniu ryb, kąpieli, czytaniu i w przerwach — obserwacyjnemu nic nie robieniu. Sąsiedzi również nie okazywali niczem oznak szczególnie silnego pragnienia zaznajomienia się z moją osobą, być może, nawet z powodów jednakowych z moimi.
Tem mniej, mimowoli byłem świadkiem wszystkich drobiazgów ich życia i muszę przyznać, życie to budziło czasami w mej głowie smutne pragnienie swojego własnego cichego kącika i ciepłej, niezmiennej kobiecej pieszczoty. Gdyby mi pozostawiono w stosunku do tego wybór, nie pragnąłbym lepszej żony, niż moja jasnowłosa sąsiadka — tyle w niej było kobiecości, gracji, swawolności i troskliwości dla męża. Prawda, w swojej żonie byłbym zadowolony z braku jednego rysu, który w blondynce rzucił mi się w oczy zaraz pierwszego dnia: czytała poprostu na umór. Każdą wolną chwilę, ledwie oderwawszy się od zajęć, poświęcała książkom, i dotychczas kiedy ją wspominam, rysuje się w moich oczach nie inaczej, jak