Strona:A. Kuprin - Straszna chwila.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dobrze, spełnię życzenie pani.
Podszedł śpiesznie do stołu, wziął zapięczętowaną i owiniętą w papier talję kart i podał Zenie.
— Jest tutaj trochę więcej, niż pani żądała. Tylko proszę nie dziękować...
Nie zdążył wszakże nacieszyć się chwilą tej brutalnej zemsty, gdyż stało się coś nieoczekiwanego. Zena nachyliła się jakoś dziwnie, upadła na kolana i w tejże chwili Kaszpierow uczuł na swej ręce gorące dotknięcie warg.
Czerwony płomień wstydu oblał twarz mężczyzny. Całe okrucieństwo, cała niewłaściwość złośliwego szyderstwa stanęły mu przed oczyma i w porywie bezgranicznego żalu padł twarzą na kanapę, chwytając się za głowę. Potężne ciało drżało febrycznie, nie mógł już powstrzymać się i Zena usłyszała głośny — płacz, wyrywający się z jego krtani.
— Przebacz mi... przebacz... — wołał Kaszpierow, łkając. — Moja najmilsza! Katem jestem... Zbrodniarzem... Jakże mogłem?... Moja święta... święta:::
Nic nie rozumiała i patrzyła ze zdumieniem to na niego, to na talję kart.
— Oszukałem cię — mówił Kaszipierow — oszukałem podle... bezmyślnie... Przebacz... czy mi przebaczysz? Jeżeli zawsze łzy mogą wywołać współczucie, to, łzy silnego mężczyzny robią zawsze wstrząsające wrażenie. Zena zbliżyła się do niego i lekko przesunęła rę-