Strona:A. Kuprin - Straszna chwila.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rozkosznych chwil. Tymczasem stanęła przed nim bledziutka panienka, wcale nieładna. Ma takie niewinne oczy, które patrzą tak chłodno i odpornie.
Uporczywy wzrok Kaszpierowa, który utkwił w niej bez żadnego skrępowania, zrobił na Zenie bardzo niekorzystne wrażenie. Niewiadomo skąd przypomniał się jej wczorajszy natręt z wagonu i to wspomnienie spotęgowało jeszcze niemiłe uczucie. Jednakże oczu nie spuściła, chociaż czuła się bardzo nieswojo.
Czas zużyty przez oboje na skonkretyzowanie swych wrażeń, wykorzystał Kaszpierow na zdawkowe pytania, czy miała dobrą podróż, czy w swoim pokoju czuje się dobrze i wskazał jej miejsce przy stole.
— Mam nadzieję, że nie odmówi pani czasami zajęcia się herbatą — rzekł, starając się być sympatycznym. — Dotąd czyniła to Liza, ale robi to tak niesprawnie. Pozwoli pani sobie przedstawić przyszłą uczenicę...
Wskazał dziewczynkę, lat około czternastu, chudą, niezgrabną, typowego podlotka, która cały czas wyglądała jednem okiem z poza zasłaniającego ją samowaru, a słysząc, że o niej mowa, szybko ukryła się cała za nim.
— Muszę panią uprzedzić, że z niej straszny dzikus — mówił dalej Kaszpierow. — Trudno ją wyciągnąć do obcych z jakiegoś kąta, gdzie skryć się potrafi. Lizo, zbliż się do panny Zenaidy. Ale nie! za nic nie usłucha!