Przejdź do zawartości

Strona:A. Kuprin - Straszna chwila.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siedmioma górami, za siedmioma morzami był sobie król“ — a potem dodawała — „bardzo, bardzo stary z wielką siwą brodą“ albo: „Był sobie straszny wilk, który biegał koło wsi i porywał białe owieczki“.
Dziś, niewiadomo dlaczego, przyszła jej na myśl czarownica, zaczęła więc opowiadać przyciszonym, tajemniczym szeptem, głaszcząc Alę po odsłoniętej piersi.
„Była sobie czarownica, strasznie wysoka... okropnie wysoka, większa niż dzwonnica. W ustach miała dwa rzędy białych ostrych zębów i taki długi, strasznie długi czerwony język ze strzałą na końcu...“
— Mamusiu, czy ona pożerała dziewczynki? — zafrasowała się Ala.
— Pożerała, ale nie wszystkie, tylko nieposłuszne i zamorusane. Ta czarowica miała sowę — takiego wielkiego ptaka z okrągłemi oczami, który nic nie widzi w dzień, siedzi tylko na drzewie, a w nocy lata, krzyczy i szuka pożywienia. Czarownica miała jeszcze czarnego kota, a sama miała tylko jedno oko. Nie była ona zła i jeżeli ktoś do niej przyszedł z dobrą jakąś sprawą, zawsze mu pomagała. Otóż pewnego razu siedzi ta czarownica w swojej chatce na kurzej nóżce i słyszy, że ktoś wychodzi z lasu...
Pani Barbara mówiła jeszcze kilka minut, co jej na myśl przyszło, dopóki nie usłyszała równego głębokiego oddechu śpiącej córeczki. Przeżegnała ją wtedy, podsunęła pod spocone ciałko ściągnięte prze-