Strona:A. Conan Doyle-Pies Baskerville’ów.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

psa na moczarach, mogę zatem przysięgnąć, że owa legenda nie jest czczym zabobonem. Miałem niemało do czynienia z psami na Dalekim Zachodzie w Ameryce, i wycie psa rozpoznam napewno. Jeśli pan zdoła temu nałożyć kaganiec i uwiązać go na łańcuchu, gotów jestem ogłosić pana za największego na świecie ajenta śledczego.
— Sądzę, że ubiorę go w kaganiec i uwiążę na łańcuchu bez wielkich trudności, jeżeli pan mi dopomoże.
— Zrobię wszystko, co mi pan każe.
— Doskonałe; zażądam jednak, żeby pan był mi ślepo posłuszny i nie pytał o powód moich poleceń.
— Dobrze; jak pan zechce.
— Jeśli pan słowa dotrzyma, mamy najlepsze widoki rozwiązania naszej zagadki niezadługo. Nie wątpię...
Urwał nagle i patrzył uparcie ponad moją głowę w próżnię. Światło lampy padało prosto na jego twarz, która przybrała wyraz takiej natężonej uwagi i tak skamieniała, że stała się podobna do oblicza klasycznego posągu, wyobrażającego uosobienie zdumienia i wyczekiwania.
— Co się stało? — krzyknęliśmy obaj z baronetem.
Gdy Holmes zwrócił wzrok ku nam, widziałem, że pokonywa jakieś silne wzburzenie. Twarz miał spokojną, ale w oczach jego jaśniała uciecha.
— Proszę wybaczyć podziw znawcy — rzekł, wskazując ręką szereg portretów, zawieszonych na ścianie przeciwległej. — Watson twierdzi wprawdzie, że nie mam pojęcia o sztuce, ale to