Strona:Żywe kamienie.djvu/444

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Gdyby brat Łukasz nie zawiódł mnie było dzisiaj, za ostatni rozdział księgi naszej o błędnem rycerstwie dalibyśmy o błędności waganctwa wszelkiego zaświadczenie w prawdzie: jakto nie na kresach świata, nie na zamkach-niewidach zrojeń, lecz u progu nieomal, w pierwszej samotni za grodem znalazł Franciszek Graala! — na starcie smutków z oblicza ziemi, na odnowienie serc wszystkich.... I napisalibyśmy z bratem Łukaszem na sam koniec, jakto nam, franciszkanom, rozmnożył święty w klasztorach swoich on znaleziony zamek graalowego cudu!“
Tu, czarem jakby nagle odmłodzony, porwie się przeor z ławy. I okrzyknie w rozpromienieniu oczu:
„Cieszcie się żaki! — wy jesteście na Monsalwacie!... Tu mury same dyszą wiarą Abrahama, nadzieją proroków i miłością Zbawiciela naszego! Tu odnowicie w piersiach waszych tę nowinę najradośniejszą, jaka kiedykolwiek była: nowinę chrześcijan! A spragnione usta wędrowników przyłożycie do onej czary, która rozjaśni wam w duszach świat cały — do żywego serca Franciszka!“
I nad oną truną czarną z gęślą u wezgłowia wyciąga ku żakom ramiona.
Wy jesteście na Monsalwacie! A chociaż niedługo mi tu, wiem, pozostaniecie, choć was nie przyoblekę w habity nowiciatu, jednak terciarzami Zakonu Ducha czynię was błogosławieństwem mojem... Gdziekolwiek Ducha