Strona:Żywe kamienie.djvu/384

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

takt? czy źrzałe jabłka osuwają się z gałęzi w ciszy letniego wieczora?
Dziwnie swawolne rytmy wybijają te ziemi odgłosy! w taniec ciało proszą. Dziwnie taneczną zda się ta gędźba jego, — gdy w zadumę letniego wieczora, jak w tęskliwość organowych dud, radość nagle wyskoczy, — i pląsa skokami Pana.
Istna serc młodych muzyka.
Więc słyszy ją znowuż?!... Słyszy w tej oto żywej chwili one fletnie Pana z gościńca porywów młodych:

Factus de materia
cinis element
i.
.......

Kapturem i dłońmi na uszach zagłusza mnich w sobie słyszenie wszelkie. To jedno wie już tylko: —
— że z onych to elementów zrodziły się i jego obrazy nowe! — A i Najświętsze na nich oblicze... (jakże się cieszy djabeł, jak pląsa tu wkoło, na fletni przygrywając sobie!...)
Goliarda i żonglerów duchem, a młodości za nimi porywem, usidłał go szatan.


Nieprędko odróżniły uszy pod kapturem, czy jabłonki w sadzie zaszumiały znów na wtóre tchnienie zachodu, czy też sygnaturka zagrała tak szelestnie w oddali. Nie zerwał się z klęczek, by, jak trzeba, zejść z braćmi do krypty. Przytrafiło mu się to po raz pierwszy w życiu powołania. Wytrąciła się dusza