Strona:Żywe kamienie.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

domu, gdzie dawniej zachodziły rapsody, dziś rybałt z gęślą w opowieści zasobny.
Użyczcie tedy serca ciekawości słowom moim! Prawić potrafię o Ronsewalu i Aliscamps, oraz o wszystkich czynach Rolandowego miecza. O pana Eckharda niedoli opowiadać umiem, o Krymhildy zdradzie, o pana Zygfryda śmierci, o królu Popielu romans... Lecz gdy te wielkie gesty rycerskie już pono nie ku słuchaniu wam (jak to z warg odętych widzę), — mam dla niewiast przedziwnie piękne opowieści o Iwanie przez ptaki kochanym, lub o księżniczce indyjskiej w niewoli u Żórawioludów.
Nie chcecie i tego?.. Zawsze wam tylko w trubadurskie tony! zawsze wam tylko o błędnych rycerzach!.. A no! musi być pono, jak każecie — Sięgnijcież więc tem żwawiej ku swym jałmużnicom jedwabnym, które na długich taśmach u stóp wam się kolebią. I siądźcież, powiadam!
Lecz oto panów gromadki jawią się nawet: snadź na pomostach rynku skończyły się popisy. Po dwóch i po trzech wstępują tu panowie niedbale. To ich lekceważenie ku wam i ku mnie przerzucać się zamierza. Jakaż to mężczyzn garstka, za kobiet ciekawością nieufnie przybłąkana, a przynosząca nie serca lecz wątroby ciekawość, staje nam dziś za słuchaczy jedynych śród panów rycerskiego i kupieckiego stanu. Na to prawdziwie nam dziś przyszło, że słuchają nas już tylko żaki i niewiasty, no i owa garstka przybłędów za kobietami: wszystko, co śród panów wiekiem dojrzałych, jest z rozwałęsanego po ryn-