Strona:Życie tygodnik Rok I (1897) - Wybór.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W polarną długą noc, gdzie w blasku barwnych wiech
Północnej zorzy, lśni wieczysty śnieg i lód,
W rozkoszny wschodu kraj, gdzie odalisek śmiech
W sułtańskich sadach brzmi jak drżenie i dźwięk nut:
Nad ludów głośny gwar, nad pustyń niemy wrzask,
Gdzie gasnąc życia ślad zamiera w słaby rytm,
Ponad pralasów mrok, nad górskich szczytów blask,
Nad zadumany step, mar pełny, mgieł i widm!

Przeniknąć pozwól mi cel wszystkich dróg i sił,
Początek, rozwój, skon, wszechbytu tajny ład,
Sił żywych wieczny krąg, co konstelacji pył
Ogarnia siecią swą i sprawia wzlot i spad,
Co modrą miga skrą śród bagien, wód i trzcin,
I bólom dal się w nas, a w liljach woniom zlądz:
Wieczności kędy brzeg pić daj mi z tajnych win!
Spragniony jednym tchem ugaszę żar, mych żądz!