Strona:Życie tygodnik Rok I (1897) - Wybór.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie zgaszę pragnień mych wśród życia piasków
Jak Gedeona żołnierz u krynicy;
Zebrałem w duszy garść mistycznych blasków
I senny kląkłem w chramie Tajemnicy.

Smętny jest duch mój, gorżkie śpią w nim wonie —
Myśl ma podobna gasnącej gromnicy
W nędznym świeczniku ciała mgławo płonie
Przed ołtarzami wiecznej Tajemnicy.




Barw świetnych tęczo, tonów huraganie!
Jak wibr eteru rozprasza mrok nocy,
Tak czar twój myśli roznieca zaranie,
Sztuk rodzicielko, snów i szałów Mocy!
Jak całopalne Eljasza ofiary
Niegdyś zatliły święte nieba żary,
Tak na objatę krwawą duszy mej
O, siło natchnień, swą pożogę zlej!




MODLITWA WIECZORNA.


O śmierci żywych ciał, twa noc mi jasnym dniem,
Tajemne soki twe w gorącą wlej mi krew,
Śmiertelną mdłością twą mnie spętaj w łożu mem,
Miękkie uściski twe jak białe ramię dziew.
Cudowna woni ty, świat inny z której tchnie,
Mój ziemski żywot zgaś, a ponadziemski wznieć,
I próśb mych szloch i żar, co pali wargi me
I w twarzy płonie mi, w mej duszy ścisz i zgnieć!