Strona:Życie tygodnik Rok II (1898) wybór.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Z PODKARPACIA.
(Zamiast korespondencyi).
I.

W kotlinie podkarpackiej wysypała się z rannej mszy przed kościół gromada ludzi. Idę pomiędzy nich, a znajomi ściskają mi ręce i witają serdecznie.
— Cóż tu u was słychać? — pytam, odwzajemniając pozdrowienia.
— Zawdy jedno panie: bieda i bieda... Inszego nie usłyszycie.
— Ona to — dorzucił drugi — pcha się drzwiami i oknami do chałupy, że nie porada się ognać...
— Nie puszczać! — mówię.