Ojcze! w gruz przed mym krzyżem stare padły bogi —
i od dzisiaj już Miłość króluje, miast Grozy!
Ojcze! — Głuche niebiosa — żadnej odpowiedzi.
»Ojcze! Ojcze! gdzie jesteś? Ja wracam!« Znów cisza.
Puste niebo, zastępy aniołów nie grają
pieśni chwały na harfach o strunach z piorunów;
słońca jeno gdzieś w dole, jak roje owadów,
brzęczą, pędząc po drogach niezmiennych od wieków.
»Ojcze!« Przed Nim płomienny się zjawił Archanioł,
ten, co niegdyś wrzeciądze wrót rajskich zatrzasnął.
»Gdzie jest Bóg twój, aniele?« Archanioł w pokorze
skroń pochylił i ręce złożywszy na piersiach,
rzekł: »Jehowa, Twój Ojciec, Bóg grozy, nie żyje.
W tej godzinie, gdy krew Twa spadając na ziemię
użyźniła jej łany i prawo miłości
zatwierdziła, miast prawa grozy, On tu skonał«...
Rzekł i głowę promienną pochylił w pokorze
do stóp Syna-Zwycięzcy: Cześć Ci, nowy Boże!