Strona:Życie miesięcznik Rok IV (1900) - Wybór.djvu/06

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

KAROL BRZOZOWSKI:

SAD BOŻY

(AŁŁACH-BAHCZESI)

Pomiędzy dwoma ścianami z granitu
Dumnie pnącemi się w przepaść błękitu,
Cudne w Bałkanach dał Pan Bóg ogrody,
Sady i parki na własność przyrody.

Wielka żelazna prowadzi w nie brama,
Strojna bluszczami, szeroko otwarta;
Lecz dziwna jakaś, niewidzialna warta
Stoi — i noga wstrzymuje się sama,

Cofa się z trwogą; wzrok tylko ciekawy
W sad dziki spojrzy i wraca struchlały,
Ujrzawszy nagie i ponure skały,
Na pował gruzów rozrzucone ławy.

I ucho słucha z podziwem i dreszczem,
Jak tam z jakiegoś z pod niebios urwiska
Woda kamienie z łoskotem w dół ciska,
W ciemnych przepaściach szumi kaskad deszczem.

Tu orłów, sępów krzyk słychać złowrogi.
Czasami tylko odważny się znajdzie
Łowiec, i w straszną krainę tę zajdzie;
Dla innych — trwoga zamknęła tu progi!

Z Czały-Kawaku zielonej równiny
Patrząc na groźnych skał nagie wyżyny,
Słuchałem dziwnych tureckich powieści
O cudach, które Ałłaha sad mieści.