Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/349

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

płe, drgające nerwowo ręce. Dusiły go łzy i przez ich płynną oponę patrzał w ciemne posępne oczy, pełne troski i myśli. Była w nich mądrość i surowa, niezłomna prawda. Niepodobna było znieść ich spojrzenia. Ogarnął ramionami syna i przywarł doń ze wszystkich sił. Zapomniana została wczorajsza tragiczna kłótnia, ostatnia rozprawa z buntowniczym synem... Teraz żegnał go z dumą ojcowską i w nieprzebranym bólu. Nie trzeba było słów, wszystko wypowiedziało się w mocy uścisku, w westchnieniach, w starczem szlochaniu, ale Kurt nie uronił ani jednej łzy. Jeszcze raz uścisnął ręce ojca, spojrzał, błysnął oczami i poszedł. W tym dniu sierpniowym, olbrzymim i szalonym, który otwierał wspaniały epos Germanji i nowe dzieje świata... W trudach bojowych, w ogniu walk odrodzi się dusza zbuntowana, poczuje rodzoną więź z wielkim narodem i bohaterstwem swojem uczci jego chwałę i wielkość. W ogromie i grozie wydarzeń wygasną wpływy wuja, zczezną fałsze doktryny partyjnej. Za dwa — trzy miesiące wróci na skrzydłach zwycięstwa i będzie chlubą starego ojca, opromieni opustoszały dom. Wojna odradza narody, uzdrawia ludzi, wojna zespala z ojczyzną. Niechże go ochrania i strzeże niemiecki Bóg...
I stary człowiek zaszlochał, zerwał się z fotelu i pojękując, bełkocąc słowa bez związku, wypadł z pokoju, ciężko szurając nogami.
Spojrzał za nim ze swojego kąta Claude, Rita na chwilę odwróciła głowę w roztargnieniu, żadne