Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Eroiki“ i do wspaniałości obrzędu pogrzebowego na cześć bohatera wszczepiła taką głębię beznadziejnego żalu, tyle łez najserdeczniejszych, iż Claude odgadł bez trudu, że Rita wie już z całą pewnością o śmierci męża. W znaki pisma partytury, jedne dla wszystkich, włożyła cały własny ból i rozsnuła obraz bezmiaru surowego morza, samotne, zagubione w przestrzeni zwłoki bojownika, kołysane przez fale, pogrążane i wypływające na powierzchnię. Była to walka pośmiertna poległego żołnierza z przepaścią morską. Wciąga go głębia w swój wieczny mrok, oto już znikł. Jeszcze krążą nad tem miejscem białoskrzydłe mewy, dotykają wody i wzbijają się wysoko, a on z rozkrzyżowanemi ramionami, bezwolny i bezwładny pogrąża się w ciemnościach odmętu, opada coraz niżej, chwiejąc się, kołując, unoszony przez zmienne prądy głębiny, aż w jakiejś godzinie, przeznaczonej mu w dniu urodzenia, dotknie niezmiernej dalekości dna i tam nareszcie spocznie...
Rita urwała nagle i okręciwszy się porywczym ruchem na taborecie spojrzała promiennemi oczami z twarzą jasną, z uśmiechem.
— Pan nie zna jeszcze mojego męża, cóż to za człowiek, ten Fell... Pan nie ma wyobrażenia, takiego jak on nie znajdzie pan nawet w całej Ameryce... Poprostu nie da się opowiedzieć! Zobaczy go pan lada dzień i dopiero pan powie. Może przyjedzie jutro? Dawno, dawno powinien tu być...
I promieniała radością. Claude’a przeszył dreszcz.