Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeszcze zjawisko niesłychane, dokoła którego obracało się tam wszystko — na zawsze, na wieki wieczne pożegnane ukochane słowo — Chemja.
I tu na wrogiej ziemi niemieckiej, na nowym tak osobliwym odcinku walki, w atmosferze zadań i zagadek chemji rozpoczęło się jakieś fantastyczne podobieństwo życia, jakiś byt rozszczepiony, podwójny, pochłaniający przez nieustanny niepokój, przez ustawiczne czuwanie o każdej godzinie każdego dnia, nawet we śnie. Był w tem osobliwy urok zaprzeczenia wszelkiej rzeczywistości, wzniesienia się ponad normy ludzkie, była w tem bezprzykładna nowość, jakaś niepowtarzalność w napięciu psychicznem. Jakże często spadały nań chwile powątpiewania o sobie samym, gdy wymykał mu się ostatni sprawdzian jego realnego istnienia... Te momenty, przelatujące we mgnieniu oka, miały swój własny byt i skupiały się już w jakoweś dzieje sekund, a każda z nich posiadała swoje odrębne oblicze, które zostawało nazawsze obecne w pamięci.
Gdy rozmyślał o sobie, wydawało mu się niepodobieństwem, żeby ktokolwiek kiedykolwiek miał lub mógł mieć podobne przeżycia psychiczne. We wszystkich krajach walczących grasuje niezmiernie wielu szpiegów wszelkiego gatunku i kalibru i każdego z nich jednakowo pali w pięty ziemia nieprzyjacielska, po której stąpa. Ich strach jest inny, rozmaitszy, rzec można bardziej twórczy, mniej ordynarny, niż na otwarłem polu walki. Ale z samego strachu nigdy nie mogą powstać w duszy te momen-