Strona:Żółty krzyż - T.I - Tajemnica Renu (Andrzej Strug).djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale co robić z rycerzem? I rycerz snać się domyślił, że im przeszkadza, bo odrazu stanowczym krokiem rusza ku drzwiom, wlokąc za sobą po ziemi zieloną pelerynę. Cóż to będzie, gdy się ukaże w jadalnym pokoju, gdzie właśnie nakrywają do wieczerzy? Co na to powie Hans? Co powie Margareta? Nic nie powiedzą, bo nie zobaczą żadnego rycerza, takie rzeczy nie dla nich. Nikt w domu się na tem nie zna — jedna ona, mała Rita.
Ale miły chart już się gdzieś podział... W salonie zmroczyło się, Wszystkie żarówki naraz zczerwieniały i ledwie, ledwie znaczyły się jakąś przykrą konającą poświatą. Trwało to dość długo i sprowadziło nieprzezwyciężoną senność. Gdy się ocknęła w jednem z luster między oknami ujrzała odbicie ognia na kominie i jakąś osobę siedzącą na taborecie i zapatrzoną w płomień. Obok stał drugi taboret. Nie odrazu poznała kto to siedzi, gdyż wciąż jeszcze była małą Ritą i takiej osoby nie było wówczas. Musiałoby minąć kilkanaście lat, żeby wiedzieć kto to jest.
Gdy się to stało, poznała Kurta. Siedział w potarganym, obłoconym mundurze polowym i grzał sobie ręce. Zmarły brat nigdy jeszcze jej się nie zjawił. Ze zgrozą zapatrzyła się w lustro, nie śmiąc obrócić się i spojrzeć na prawo, gdzie był kominek. Kurt był obrośnięty, zaniedbany, ze zwichrzonemi włosami, nigdy go takim nie widziała. Strach zjawiał się i mijał — dlaczegoby się miała bać? Wszak to jej brat rodzony... Patrzała chciwie, ale