Oto wojna, oto jest śmierć w jeszcze jednej nowej, jeszcze raz odmienionej postaci.
Trzeba było krwawej nauki całych czterech lat i wyniszczenia, wytracenia na marne miljonów ludzi... Trzeba było doszczętu znużyć i zużyć żołnierza i jego zdumiewającą siłę odporną na niezliczone absurdy i zaślepienia wojny... I trzeba było załamania się całej wiedzy wojennej i bankructwa wszystkich wodzów — aby system natarcia, próba przełamania nieprzyjaciela przeistoczyła się w ów obraz potężny i nowy, który kapitan Claude Déspaix ujrzał teraz ze wzgórza.
Straszliwe hekatomby rzucono z obu stron na pastwę beznadziejnemu złudzeniu, jakoby najszczytniejsze męstwo i ślepe posłuszeństwo żołnierza mogły się mierzyć z huraganem ognia i żelaza, aby żywe, kruche ludzkie ciało przezwyciężyło opór i napór martwej materji. Wreszcie jednej ze stron udało się ubiec drugą i za klęskę gazów koalicja odpłaciła Niemcom czołgiem.
Szły w masie, w głębokim, szeroko rozwiniętym szyku, nieprzeliczone, nieodparte. Nie znały przeszkód w ciężkim, falistym terenie, szły naprzełaj, nie zważały na szalejący ogień. Parły naprzód miarowym, nieustępliwym, zawziętym ruchem, nie łamiąc szyku, zwarte ze sobą jak prowadzone jedną ręką. Ich szeregi zapadały w zaklęśnięcia ziemi, tonęły w zaroślach, znikały i wynurzały się z powrotem na wyniosłościach, wydzierały się z gęstwiny. Ich martwy spokój, ich niewzruszony w huraganowym
Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/379
Wygląd
Ta strona została przepisana.