Strona:Żółty krzyż - T.III - Ostatni film Evy Evard (Andrzej Strug).djvu/358

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

djowego na pomylonej fali — tale może mówić jakiś twór sztuczny, mechaniczny homunculus, fantastyczny wynalazek niedoprowadzony do końca. Potwór nie zdoła jeszcze wymawiać słów, ale o dziwo, on myśli i usiłuje przekazać mu sprawy, które si? roją w jego niepojętej głowie, pełnej kółek zębatych, sprężyn na podobieństwo mechanizmu zegaru. Claude zaciskał powieki, żeby w ciemnościach nie ujrzeć jego martwych oczu, w których niezawodnie świecą lampki elektryczne, bat się dotknięcia jego ręki — protezy. Strach przed poczwarą obezwładniał, zdjęła go odraza przed ohydą... Strach, wstrząs, dreszcz, od jakiego chwyta obłęd, od którego się umiera, gorszy niż gdyby go w ciemnościach oblazły i oplotły najwstrętniejsze jadowite gady... Nie!... To nie może być prawdą...
Obudził się i natychmiast porwał się na nogi. Przez rozebraną połowę dachu pałała na niebie Wielka Niedźwiedzica. Wymacał swój worek i płaszcz, ale wnet porzucił i jedno i drugie — poco mu to? Ostrożnie z trudem brnął przez ciemności i przez żołnierzy, leżących pokotem, każdy jego krok budził wpółsenne złorzeczenia i klątwy. Pod ścianą stała broń, odruchem żołnierskim wziął czyjś karabin i czyjąś ładownicę, wrota stodoły zaskrzypiały przeraźliwie. Noc zaszeptała ku niemu przyjaźnie, doradczo w liściach sadu. Nagły, ostry niedaleki strzał rozbudził go ostatecznie. Chyląc się pod drzewami sadu i tu co krok natrafiał na śpiących, z paru miejsc z głębokiego mroku doszły go grube re-