Strona:Świat pani Malinowskiej (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czął przed Borowiczem rozwijać szerokie perspektywy swojej kariery w Pohorcach:
— Zobaczysz, Stefanie, — mówił z powagą — niech się tylko dorwę do warsztatu pracy, a zobaczysz, że wyrosnę jak na drożdżach. Już ja siebie znam. Robota mi się pali w ręku. A teraz zwłaszcza znudziło już mnie to bezrobocie. Moja natura jest czynna. Zacznę od młynów, a zobaczycie, że po roku zostanę, kto wie może głównym administratorem całych dóbr?...
Zastukał w niemalowane drzewo i dodał:
— Jeszcze tak twego wujaszka przerobię że ci cały majątek zapisze! To byłby kawał?... Co?...
— Daj spokój — moderował go Borowicz — a głównie dbaj o utrzymanie choćby tej posady. Mój wujaszek nie należy do ludzi łatwych.
Oboje z Bogną wyprawili go opatrzonego w masę dobrych rad i wskazówek. Niestety nie na wiele się mu przydały. Po czterech miesiącach Ewaryst wrócił wściekły i ponury:
— Nie, moi drodzy, z takim wariatem nie podobna pracować — mówił — ten Pohorecki jest chamem, jakiego świat nie widział.
Nie chciał podać żadnych szczegółów, ale Borowicz domyślał się, że rozstanie Ewarysta z wujem nie obyło się bez porządnej awantury.
Dopiero w dwa tygodnie później przy sposobności jakiegoś interesu wspomniał w jednym z listów pan Pohorecki, że „pierwszy i ostatni raz dał posadę mieszczuchowi, ale nie przebaczy sobie tego błędu do śmierci“.
Tymczasem Ewaryst twierdził, że świetnie zapoznał się z przemysłem młynarskim, a ponieważ pan Pohorec-