Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pisał ołówkiem cyfry na papierze.
— Tyle czyni stary weksel, przedłużony do tego dnia. Tyle procent płatny dziś, jeżeli czekać będę do tego dnia. Tyle nowa pożyczka z procentem naprzód do tego dnia. Razem tyle. Jak pan widzisz, policzyłem panu tylko mały procent i rozdzieliłem bardzo korzystnie dwie spłaty. Podpisze mi pan na każdą z tych trzech sum po wekslu.
Choć się pan Hordliczka trochę zastanowił nad sumą tej trójki wekslowej, kiwnął jednak raźnie głową.
— I przynieś mi pan na wekslach również podpis swej żony.
Pan Hordliczka zląkł się niemniej podpisu swej żony, niż przed chwilą zastawienia emerytury. Ale kiedy spojrzał w chłodne, zdecydowane oczy swego wierzyciela, odpowiedź zamarła mu na ustach.
Niemam chęci, ani daru do psychologicznych opisów podobnych scen, jaka się odbyła w pół godziny po tem w domu pana Hordliczki przy zamkniętych drzwiach salonu, w którym udało się mojemu bohaterowi umiejscowić tę domową potyczkę.
Poprzestanę na treściwem powtórzeniu tego, co słyszały obie córki z Jarosławem, tuląc się do siebie w przyległym pokoju, jak ptaszęta przed burzą. Słyszały despotyczny głos matki, szepty ojca, jęk, ciężki upadek na krzesło, łkanie, burzę narzekań i gniewu, słabnącą zwolna i kończącą się cichemi westch-