Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zdaniem, do tego nie przyjdzie, aby się jego córki wynajmowały za szwaczki.
Julia pokornie przyrzekła poprawę.
A po tej pierwszej na rodzinnym niebie przechodziły burze jedna za drugą.
Raz pani Hordliczkowa kazała usiąść Jarosławowi na ławie oskarżonych i przeczytała mu długi rejestr jego win, malując również ostremi barwami smutną przyszłość, która po młodości, tak nikczemnie spędzonej, napewno ustąpić musi, a oskarżony śledził tymczasem uważnie ładnie ząbkowany cień jej rękawów na podłodze, który przy żywej gestykulacyi rąk matczynych tu i owdzie migotał przed jego oczyma, mieniąc się powoli w skrzydła bajecznego ptaka, na którym w duchu tyle razy fruwał między białemi wyspami obłoczków na morza błękicie; drugim razem kłóciła się Irena z matką o dziedziczne srebro; trzecim znów razem musiał słuchać ojciec, jak się pod ciosami małżonki i córki obraz nad karabelami, sanie z Mazurem i cała polska sława rozpada w ruiny jako pusta, bezecna fantazya, która powinna ustąpić nareszcie przed jakim szybkim, rozumnym czynem.
Przy tem wszakże topniała w oczach kasa niepraktycznie złożonych banknotów w starożytnej skrzyni.
Część ich była dobrze ułożona w złotym hafcie czarnego jedwabnego wachlarza panny Ireny i w damskim jej zegarku, a jeszcze lepiej inna część w polskiej sprawie pana Hordliczki.