Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie, aby ratował tę ubogą rodzinę, i że położy całe swoje mienie, wszystkie swoje siły, by jej powrócić byłe szczęście? Czy mógł wyznać tej kochanej dziewczynie, że chce poprosić o jej słodką, kochaną rączkę? Czy miał powiedzieć wszystkim, że już kupił w pięknej górzystej okolicy majątek, gdzie mieszkać będzie ze swoją Julią, niedaleko kochanego Supowa, którego znajome wieże będą się czerwienić w promieniach wieczornego i porannego słońca?...



Nazajutrz zawitał pan Jastrząb do kancelaryi doktora Zamotala widocznie podrażniony. Częstując dependentów tabaczką, mówił słabym głosem:
— Czy wiecie nowinkę, panowie? Stary Hordliczka zastrzelił się wczoraj wieczorem. Przy kieszeniowej licytacyi zostawiłem mu trochę pieniędzy, za tę resztę kupił sobie rewolwer, wynajął pokój pod „Złotem Runem” i wystrzelił sobie w serce. Przed tem wypił jeszcze szklankę czerwonego wina. Moje dzieci są znów oszukane o kawał spadku. Emerytura przepadła, sprzedaż sprzętów dała drobnostkę!
Ale kiedy podzielił się zajmującą nowiną z doktorem Zamotalem, ten rzekł z uśmiechem:
— Czytałem już w gazetach Requiescat in pace. Zresztą nie został panu nic winien. Wczoraj przy-