Miłość oczyściła jego serce z nienawiści, przekształciła je i przeistoczyła zupełnie; ona była w nim strojem i tyle kontrastów tej duszy zdołała ułożyć w najzgodniejszą harmonję.
I co tylko rozdziera władze duszy, co w nie zamęt i niepokój wprowadza, co je mąci, to wszystko pokonał w sobie św. Paweł przez miłość, która całą duszę jego i wszystkie jej władze skupiła w niczem niewzruszonem oparciu o serce Umiłowanego. Stąd zlały się one w nim tak jednolicie.
„Któż tedy — pyta on — nas odłączy od miłości Chrystusowej? Czy utrapienie, czy ucisk, czy głód, czy nagość? Czy niebezpieczeństwo, czy prześladowanie, czy miecz? Ale w tem wszystkiem przezwyciężamy przez Tego, który nas umiłował”.[1]
∗
∗ ∗ |
A więc miłość jest wszechwładną królewną, która rządzi nim całym.
I ona to istnych cudów w nim dokonuje: to ona zmieniła Pawła, prześladowcę Jezusa, w Chrystusowego sługę. „Sługa Chrystusowy”[2] — to jest najmilszy tytuł Pawłowy, powtarzany przez niego wielokrotnie, a odciśnięty na sercu jego i życiu całem.
Miłość to uczyniła zeń i więźnia Chrystusowego.[3]
Ona tak wypełniła serce jego po brzegi, że stała się całą jego treścią i zawartością, iż mówi św. Paweł o sobie: „Mnie żyć jest Chrystus, a umrzeć zysk”.[4]
Ona to jest w całem jego działaniu, w całej pracy wnętrznej tak wyłącznym i silnym bodźcem, że św. Paweł nie może inaczej ująć słowem działania jej na niego, jak gdy ją nazwie miłością przynaglającą. Charitas Christi urget nos: „Miłość Chrystusa przynagla nas”.[5] A więc to ona jest, która mu nie daje spocząć ni w dzień, ni w nocy, to ona gna go wciąż na krańce