Strona:Św Paweł Apostoł Narodów.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jakże to on ich kocha! Wtedy gdy oni się nań ciskają, pieniąc się, gdy go za wyrzutka swego społeczeństwa uznają, to on w swym sądzie o nich mięsza wyrok sprawiedliwy z przedziwną wyrozumiałością. Potępia ich, bo i potępić musi. Ale nawet do wyroku sędziego jeszcze przymięsza się miłość, ażeby usprawiedliwiać, tłumaczyć, a przynajmniej na tle czarnem jasne podnosić strony. Ona to, ta miłość tkliwa, a wielka, staje się naprzemian i sędzią i obrońcą.
Naród swój św. Paweł wini, że do „prawa sprawiedliwości nie dosięgnął”; „bo zabiegał o nią nie przez wiarę, lecz przez uczynki”; „bo się potknęli (żydzi) o kamień obrazy”; ale też i zaraz dodaje, że mimo swoją winę”, „Izrael gonił za prawem sprawiedliwości”, podczas gdy „poganie nie zabiegali o sprawiedliwość”.[1]
Oskarża swoich św. Paweł, że „nie znając sprawiedliwości Bożej i usiłując postawić natomiast swoją własną, nie poddali się sprawiedliwości”; „zbywa im (też) na umiejętności”.[2] A jednak oświadcza równocześnie Apostoł: „Oddaję im to świadectwo, iż mają gorliwość Bożą”.[3]
Ale jednak popełnili oni straszliwą zbrodnię. Tej ani próbuje, ani chce czemkolwiek Paweł usprawiedliwiać. Lecz miłujące jego oko nie może i wtedy jeszcze odpocząć na samych tylko krwawych obrazach najokrutniejszego występku. Skoro już nie zdoła z duszy ciemnej swego narodu wydobyć żadnego promienia świetlistego, wtedy oko jego zawraca ku wielkiej myśli Bożej, która rządziła dziejami jego ukochanego, a tak wybranego Izraela i wyniosła go wysoko.
I on, gdy w swym narodzie widzi samą tylko niewdzięczność, zatwardziałość i zło, zamiast skarg wzbija się aż do podziwu myśli Bożej w dziejach Izraela i aż do wyniesienia narodu w jego wielkości, w jego tradycji i w jego duchowem bogactwie.

Oto, jak on naród swój wielmoży. Mówi o nim: „Którzy są Izraelici, których jest synostwo i chwała, i przymierze, i zakon,

  1. Rzym. IX, 30—33
  2. Rzym. X, 3
  3. Rzym X, 2