Śmierć nie zadowoliła się tem, ażeby ustawicznie zaglądać mu w oczy, ale pastwiła się nad nim przez lata, niby zwierz drapieżny, który wpiwszy w swą ofiarę pazury, puszcza ją wolno, ażeby znowu jej dopaść, i tak śmierć powolną a okrutną na raty rozdzielić.
Od Damaszku do mamertyńskiego więzienia, droga życia Pawłowego zasłana jest krwawemi widmami śmierci, wgryzającej się w jego ciało i duszę raz po raz.
Pierwsza stacja jego nawrócenia — Damaszek, jest i pierwszą jego stacją krzyżową, bo już nienawiść żydów od pierwszej zaraz chwili godzi nań: „Radę uczynili żydzi — pisze jego historyk Łukasz, ażeby go zabili”[1]. Ledwo uniknął Paweł zasadzki i umknął do Jeruzalem, a już spiskowcy, czyhający na niego, tam są. I znowu Łukasz notuje: żydzi „szukali, aby go zabić”[2].
W Antjochji rozjuszony tłum wyrzuca go z miasta[3]; w Ikonium
chcą go kamienować. Ale dotąd jeszcze były to tylko skrytobójcze usiłowania; lecz już w Listrze jest Paweł kamienowany i oprawcy tylko dlatego zaprzestają swego dzieła, gdyż sądzą, iż ich ofiara już nie żyje[4]. W Filippach smagany jest rózgami, a potem wtrącony do więzienia[5]. W Efezie złotnicy czując, że wpływ św. Pawła psuje im dochody z wyrobów statuetek Djany efeskiej, podburzają przeciwko niemu tłum. A potem znowu bity jest św. Paweł przez żydów w Jeruzalem[6]. Niedokończone żniwo śmierci podejmuje na nowo przysięga żydów, że pokarmu nie tkną, póki nie zabiją Pawła[7]; a potem ciągnie się jego krwawy szlak poprzez dwuletnie więzienie w Cezarei, podróż do Rzymu w okowach, rozbicie na morzu, aż wreszcie dosięgnie go ostatni etap męczeńskiego życia — mamertyńskie więzienie i śmierć pod rzymskim toporem. Cóż to za straszliwe martyrologjum.
Całe życie apostolskie św. Pawła przewija się po krawędzi między życiem a śmiercią, tak, że zawołać on może o sobie: „quotidie morior”[8]; śmierć ustawicznie igra z jego życiem, a pośród