Strona:Śpiewnik kościelny czyli pieśni nabożne z melodyjami w kościele katolickim używane (Mioduszewski).djvu/0650

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

O! perło przedziwnej natury,
Którą nam Pirenejskie góry
Z podcieniu wydały, umiesz kruszyć skały,
Miękczysz dyjamenty, twym głosem Wincenty,
Wzbudzasz wszystkie stany, króle i kapłany;
Francyja się cieszy z twego gniazda,
Tyś Polski nie minął świata gwiazda.

W powietrzu za dni Kazimierza,
Lud polski z niebem chciał przymierza,
Wczem mu dopomaga Ludwika Gonzaga,
Na to Lambert wzięty, idźcie rzekł Wincenty
O Missyonarze, niech już Bóg nie karze,
Pojednajcie z Bogiem w te momenta,
Uczcie Bogowidne swe orlęta.

Bóg miłość mieszka w ludzkiem ciele,
Jej służyć Panny mogą śmiele;
Gdy chorych boleści, Chrystus w sercach mieści,
Choć piękność urody zgniłe czyści wrzody,
Chorych flegmy, poty, nie skalają cnoty:
Weselcie się serca w tem panience,
Że Chrystus poświęca wasze ręce.

W lat tysiąc na zachodzie echo,
Odbiera wschód słońca z pociechą;
Gdy Wincenty w chwale, zagęszczasz szpitale,
Dla chorych usługi, jak Bazyli drugi,
Oświecasz przykładnie z kapłany gromadnie:
Niechże świat oświeca twa nauka,
Z którą miłosierdzie bliźnich szuka.

Umilkły Tebaidzkie knieje,
Gdy miłość wioski, miasta grzeje:
Słońca jasność złota, nie wzdryga się błota,
Czystość miłosierna, Chrystusowi wierna,
W pannach chorym służy, bez skazy w podróży.