Strona:Ślicznotka.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   5   —

Zapuściwszy się w głąb najgęstszej kniei naraz ujrzał przed sobą cudne jakieś zjawisko.
Z paluszkiem w buzi stała na murawie z mchu utkanej, śliczna kilkoletnia dzieweczka.
Złote włosy spadały w puklach na śnieżne czoło i ramiona. Prześliczne habrowe oczy patrzały z przerażeniem na zbliżającego się ku niej obcego młodzieńca, a na różowej buzi malowała się wielka słodycz i piękność.
Jak boginka leśna stała, drżąc z trwogi na polance kwieciem usłanej i nie wiedziała, co z sobą począć.
Robert zbliżył się do dziecka i łagodnie przemawiać zaczął.
Dziewczynka bała się go z początku, ale przyjrzawszy się sympatycznej twarzy młodzieńca, z ufnością podała mu swoje rączki.