Strona:Śląsk polski.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żyli go w swoich rękach. Świadomość tego powinna też przejąć nas wszystkich; aby to nastąpiło, nie wolno nam poskąpić żadnych wysiłków, obojętność bowiem nasza w tym względzie lub niedbalstwo zemściłyby się na nas w straszny sposób, gotując nam przyszłość, na myśl o której dreszcz przerażenia przejmował nas wszystkich.
Bo jeżeli słusznie powiada w znanym wierszu nadbałtycki Kaszuba:

„Oto nasz skład apostolści
Niema Kaszub bez Poloni, a bez Kaszub Polści“,

to Śląsk bez Polski jest terenem wyzysku bezlitosnego dla krzyżaka i ruiny, a my bez niego organizmem, w zaraniu swojego powstania politycznego skazanym na agonję i na śmierć.
Więc ku Śląskowi kierujmy dziś przedewszystkiem nasz wzrok, wzmacniajmy węzły łączące go na nim z nami, krzepmy jego ducha nadzieją, że potarga już niezadługo pęta, w jakich jęczał, a gdy w następstwie zbliżającego się plebiscytu złączy się on z nami, doznamy zadowolenia ze spełnionego świętego obowiązku, na podstawie jak granit niewzruszonej oprzemy nasz na Wschodzie Europy polityczny byt.
I pełnić już będziemy bez przeszkód wielkie na nim dziejowe posłannictwo, przerwane tragicznemi kolejami losów naszych, zabezpieczając na wieczne czasy świat od potwornego sojuszu germanizmu z bizantynizmem, którego związek ścisły do dni ostatniej wojny przez lat sto kilkadziesiąt, od chwili rozćwiartowania naszego politycznego, pogrążył go świeżo w niewyschłym jeszcze oceanie łez i krwi.

KONIEC.