Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Dwie królowe Tom I.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ubrała się natychmiast. Tak przypadał jej do pasa, do sukni, do miary, jakby robiony był dla niej. Chciała w nim przyjąć wieczorem Augusta...
Lecz jakież było zdumienie pięknej Dżemmy, gdy August zimno a nawet trochę gniewnie oświadczył jej, że nie on ten pas tu położył, że wcale nie wiedział o nim.
Królowa dać go nie mogła, był zanadto kosztowny, a ona zwykle małemi podarkami zbywała nawet najulubieńszych sobie.
Późno już, niespokojna pobiegła do Zamechskiej.
Ochmistrzyni była do tych odwiedzin przygotowaną.
Włoszce twarz się paliła z gniewu... może nie żeby ją podarek obraził, ale że musiała go odrzucić, nieprzyjąć, a tak szkoda pozbyć się było tej ozdoby, którą przez chwilę miała już za swoją.
Zamechska się zaparła. Nie wiedziała o niczem...
— Może być i najpewniejsza to, że on ci go przysłał — rzekła — nikt inny, ale nie przezemnie. Użył kogo innego.... Ja o tem nic nie wiem, a ty siedź cicho. Schowaj go i nie łam sobie głowy.
Rozprawiwszy się burzliwie z ochmistrzynią, Włoszka z pasem wróciła do siebie. W nocy my-