Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/158: Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Anagram16 (dyskusja | edycje)
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana

Wersja z 19:23, 24 lut 2018

Ta strona została skorygowana.

Miasto tak gwarne przez cały dzień uspokoiło się po zachodzie słońca, jak gdyby fala obcych przybyszów odpłynęła znów bramami i rozlała się po kraju, tonąc w przestrzeni.
Wojewodę zastanowiła ta cisza. Mieliżby się poganie rozmyślić w ostatniej chwili? Może Flawianus rozważył jego słuszne zarzuty i przeszkodził gorszącej demonstracyi...
Lecz zaledwo zjechał ze wzgórza palatyńskiego, przekonał się, że łudził się daremnie. Po obu stronach drogi Tryumfalnej, wzdłuż chodników, czerniły się zbite masy ludzi, odcinające się wyraźnie od jasnego tła domów, osrebrzonych blaskiem miesiąca.
Stały tak zwarte, nieruchome, głowa przy głowie, ramię przy ramieniu, tworzyły tak jednolitą całoćć[1], iż robiły wrażenie długich murów.
Wojewoda spojrzał przed siebie ku łukowi Konstantyna, po za siebie w stronę Wielkiego Cyrku — wszędzie widział nieprzerwany łańcuch, który opasał domy i zamknął szczelnie boczne ulice.
Podniósł głowę dumnie i jechał wolno tym żywym szpalerem, rzucając z pod szyszaku na prawo i lewo błyski gniewu.
Przed amfiteatrem Flawiuszów czekał na niego dowódca załogi rzymskiej.
— Czy wszystko w porządku? — zapytał.

— Podług rozkazu, wojewodo — odpowiedział dowódca. — Śródmieście zamknęli nasi ludzie pospołu ze strażą miejską, ulice zaś, któremi korowód pójdzie, strzegą wyznawcy bogów narodowych.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – całość.