Na turnicy niebosiężnej wzrasta
Karłowata, pokurczona sosna
I ze skrzypem modli się, by mogła
Wzwyż wybujać silna i radosna.
Cicho prosi sosna karłowata
O potęgę gór zielone garby,
I o świeżą krasę perły rośne,
By się odziać w piękna wszystkie skarby
I w wiosennej gloryi odrodzenia
Powstać młodej mocy wielkoludem
I zachwycić zgasłe we łzach oczy,
Opromienić szare głazy cudem.
Sokom ziemnym modli się, by mogła
Płaszcz naodziać szmaragdowy, gęsty...
Czeka, słychać w wichrze płacz jej cichy
I gałązek jej łamanych chrzęsty.
Nad turnicą rozszalała burza,
Krwawe nici wprzędła w czarne krosna
Nocnych niebios — wichr uderzył, z gromem
I upadła rozpłakana sosna.
A z wykrotem jej wydarty ziemi
Błysnął skarb na mchów posłaniu rudem,
I zachwycił zgasłe we łzach oczy,
Opromienił szare głazy cudem.