Siostry bliźniaczki/VII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Siostry bliźniaczki
Podtytuł Powieść
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1896
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


VII.

Arcybiskup, spostrzegłszy wchodzących do gabinetu księży, powstał i powitał ich gorącem uściśnieniem ręki.
Poczem, wskazując fotele, rzekł:
— Z przyjemnością witam was. Co was sprowadza do mnie?
Ksiądz d’Areyne wyjaśnił powód swej wizyty.
— Zezwalam najchętniej — odrzekł arcybiskup, — ale pozwól powiedzieć sobie, że ryzykujesz wiele. Wątpię, czy uda ci się przebyć łańcuch wojsk niemieckich, zajmujących wszystkie drogi i coraz więcej zbliżających się do Paryża.
— Stryj mój umiera i wzywa mnie. Nie mogę wahać się, skoro pragnie oddać ducha na moich rękach.
— Wiem, iż jest to twoim obowiązkiem, i dla tego nie mówię o grożących ci niebezpieczeństwach, gdyż byłoby to niegodnem ciebie, ale wprost o niemożności przedostania się. Pierwsza lepsza placówka zatrzyma cię.
— Może oficerowie pruscy przepuszczą mnie, gdy wyjaśnię im cel podróży.
— Mogą nie wierzyć ci. Podczas wojny nieprzyjaciel każdego posądza o szpiegostwo.
— Posądzać o szpiegostwo kapłana! — zawołał zgorszony wikary.
— Mój drogi, alboż i kto inny nie może przebrać się w suknie księdza? Przypuściwszy nawet, że przepuszczą cię, nie zapominaj, że komunikacya kolejowa została przerwaną. A z Paryża do Lotaryngii daleko.
— Więc będę szedł pieszo, a muszę przybyć.
— Czekaj — rzekł arcybiskup po chwilowym namyśle — mam dzisiaj być u nuncyusza papiezkiego pod którego przewodnictwem zbiorą się przebywający obecnie w Paryżu członkowie ciała dyplomatycznego, w celu naradzenia się nad środkami zabezpieczenia poselstw i konsulatów w razie wkroczenia wojsk niemieckich do stolicy. Wystosują oni zapewne do ks. Bismarcka list z żądaniem ułatwienia przesyłki depesz do swoich rządów. Gdyby poruczono ci ten list, z łatwością mógłbyś od Żelaznego księcia uzyskać glejt na przejazd do zamku Fenestranges.
— Rzeczywiście Ekscelencyo, ale czy powierzą mi ten list.
— Może powierzą.
— Całe życie byłbym wdzięcznym Waszej Ekscelencji!
— Przyjdź do mnie jutro rano, a będziesz miał odpowiedź.
Proboszcz i wikary pożegnali arcybiskupa i powrócili do domu.
Ksiądz d’Areynes postanowił przed udaniem się w podróż zobaczyć się ze swą kuzynką Henryką Rollin, sądził bowiem, że skoro stryj wzywał go do siebie w chwili tak krytycznej, to widocznie w zamiarze naradzenia się w sprawie testamentu. pi
Położenie było drażliwe, gdyż sumienie młodego księdza nie pozwalało mu ukrywać swej podróży przed Henryką, mającą prawo do sukcesyi po stryju.
Zanim przystąpimy do dalszego opowiadania, uważamy za potrzebne objaśnić czytelników o stosunkach rodzinnych hrabiego d’Areynes.
Hr. Emanuel, właściciel zamku Fenestranges, miał dwóch braci rodzonych, Andrzeja i Gustawa.
Andrzej miał syna Raula, znanego już nam wikaryusza parafii św. Ambrożego, Gustaw zaś córkę Henrykę Rollin.
Najstarszy z braci, Emanuel, nie chciał żenić się.
Gdy Raul w piątym roku życia utracił ojca, hr. Emanuel objął nad nim opiekę i zajął się jego edukacyą.
Młodzieniec po dojściu do pełnoletności odziedziczył po ojcu majątek w sumie czterystu tysięcy franków, od których dochód poświęcał w całości na cele dobroczynne.
Gustaw d’Areyne, utraciwszy większą część majątku na rozmaitych spekulacyach, zmarł, pozostawiwszy wdowę i dwuletnią córeczkę Henrykę, późniejszą panią Rollin. Wdowa ta przeżyła męża zaledwie o dwa lata.
Hrabia Emanuel, będący opiekunem Raula, objął teraz opiekę i nad małą Henryką.
Przepędzał on w owej epoce zimowe miesiące w Paryżu, gdzie przy ulicy Vaugirard posiadał pałac, odziedziczony po dalekim krewnym.
Raul, starszy od Henryki o pięć lat, po ukończeniu nauk, idąc za głosem powołania, przywdział sukienkę duchowną i w dwudziestym drugim roku życia został kapłanem.
Henryka po ukończeniu pensyi zamieszkała u stryja i liczyła dwudziesty rok życia, gdy Raul powołany został na stanowisko pierwszego wikarego przy kościele św. Ambrożego.
Henryka była bardzo przystojną, powabną, ale zarazem w wysokim stopniu romantyczną.
Hrabia pragnął wydać ją za mąż za którego z swych zamożnych sąsiadów, ale dziewczyna na wszelkie czynione jej propozycye odpowiadała, iż zaślubi tylko człowieka, którego będzie kochała.
Miłość zaś wyobrażała sobie taką, ją spotykała w romansach czytywanych w sekrecie podczas pobytu na pensyi..
Nadszedł rok 1867-my.
Wikary od św. Ambrożego poradził stryjowi osiąść w Paryżu i otworzyć dom, w celu poznania ludzi i znalezienia męża dla swej kuzynki.
— Ma słuszność pomyślał hrabia i przeniósł się do pałacu przy ulicy Vaugirard.
Otworzył zamknięte od czterech lat salony, wydawał obiady, wieczory, przyjmował wiele młodzieży.
W liczbie gości hrabiego znalazł się nareszcie rzadki ptak, który wywarł wpływ na serce Henryki.
Był to niejaki Gilbert Rollin, pochodzący ze sfery wyższego mieszczaństwa, w wieku lat trzydziestu, przystojny, wielce szykowny, przyjemną powierzchownością okrywający bardzo smutny charakter.
Rozpustnik, próżniak i szuler, próbował rozmaitych zajęć, lecz w żadnem nie miał powodzenia.
Wydalony z posady w ministeryum spraw wewnętrznych, był z kolei reporterem, agentem kantoru weksli, sportsmanem, rzucił się wreszcie do przedsiębiorstw, w których utracił resztę majątku, wynoszącego trzysta tysięcy franków, a odziedziczonego po ojcu, adwokacie sądu kasacyjnego.
W epoce, w której jeden z przyjaciół hrabiego d’Areynes, nieznający dobrze Gilberta, wprowadził go do pałacu przy ulicy Vaugirard, młody człowiek utrzymywał się tylko z gry w karty i zaciągania pożyczek u łatwowiernych.
Korzystając ze stosunków ze starymi przyjaciółmi ojca, od czasu do czasu uczęszczał do lepszego towarzystwa, w nadziei zawrócenia głowy jakiej niedoświadczonej pannie i pochwycenia grubego posagu.
Będąc dystyngowanym, nieco muzykiem, doskonałym tancerzem i umiejąc prowadzić rozmowę z werwą, z łatwością podobał się romantycznej Henryce.
Panna d’Areynes miała dwieście tysięcy franków majątku osobistego i jako bratanica hr. Emanuela, wielkie nadzieje na przyszłość.
Gilbert, wiedząc o tem, nie zaniedbał żadnego środka, mogącego rozdmuchać miłość w sercu młodej dziewczyny, a wystarczało do tego udawanie miłości w stylu wielkim.
Wkrótce porozumieli się i zgodnie powiedzieli sobie, że jedno bez drugiego nie może żyć.
Chodziło tylko o uzyskanie pozwolenia hrabiego d’Areynes, stryja i opiekuna Henryki.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.