Serce mi pęka, światło się umyka

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Krasiński
Tytuł Serce mi pęka, światło się umyka
Pochodzenie Pisma Zygmunta Krasińskiego
Wydawca Karol Miarka
Data powstania 1837
Data wyd. 1912
Miejsce wyd. Mikołów; Częstochowa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Serce mi pęka, światło się umyka
Z przed oczu moich. Wszystko, co kochałem,
Jak Bóg dalekie, lub jak chmura znika:
Pierś jednak żyje i oddycha — szałem,
Choć ręka śmierci przytknięta do serca.
Chyba czas przyjdzie, czas, uczuć morderca,
Co wszystko zjedna, pogodzi, zabije,
Na starych gruzach z róż świeżych uwije
Nowa koronę, lub nauczy szydzić
Z ułud młodości, i młodość pochowa;
A pierś ma wtedy, dawnych marzeń wdowa,
Co czciła dawniej — będzie nienawidzić!
............
Iskra geniuszu na cóż mi się zdała?
Tliła się tylko w głębiach mojej duszy.
Dziś niedojrzana, już tak wątła, mała,
Że może jutro wśród ducha katuszy
Wymrze jak perła długo nienoszona,
Zniknie jak kropla w południowym skwarze,
Jako kwiat w pączku nierozwity skona,
I sam zostanę jak stare ołtarze,
Na których leżą węgle i popioły,
Lecz bogów nie ma, ni ofiar, ni woni.
Przechodząc obok, szydzi lud wesoły,
Starzec lub dziecię chyba łzę uroni!
Gdybym nie kochał śmiertelnej piękności,
I ust nie złożył na widomem czole,
Byłbym tą iskrą, spadłą mi z wieczności,
Pożar rozniecił na ziemskim padole,
I duszę moją pozaludniał tłumem
Żyjących myśli, z nich skleił postaci
Wspaniałe, wielkie, boskich skrzydeł szumem

Byłbym się wyniósł nad głowy współbraci!
Dziś już zapóźno! Dusza jest jak ciało:
Gdy się raz psuje, a nadpsutej części
Od zdrowych siłą nie oderwiesz całą,
Złe się rozbiegnie i wszędzie zagęści.
Lecz ciało tylko szczęśliwe umiera,
Ciała przebrane tylko cichną jęki;
Duch nieśmiertelny sam siebie rozdziera,
Nie ma dla niego ostatecznej męki!
Ból, co w nim rośnie, rość musi jak życie,
Krzewić się, bujać, szumieć i rozlegać,
Wciskać się gwałtem, lub wdzierać się skrycie
I jak krew żyły, tak myśli obiegać!
............
Duch na dwie tonie ciągle się rozkłada:
Z szczytów otchłani sam woła na siebie,
I sam z jej głębi smutno odpowiada
Rozdarty wiecznie, myślą siedzi w Niebie,
A sercem w piekło coraz niżej spada
Z pochodnią w ręku na własnym pogrzebie!
Bo zlać się w jedno i zgodzić nie zdoła,
Ani też całkiem rozpaść się na dwoje.
Do wskazanego raz wepchnięty koła,
Sam z sobą toczy nieśmiertelne boje,
Nie mogąc skonać, a co chwila kona
Podwójnym bólem. Jedna jego strona
Niszczy się jadem śmiertelnych miłości,
A druga żalem niebieskiej litości!
Rozum, co w górze, choć, sądząc, przeklina,
Równie samotny jak przeklęte serce;
Wszędzie nieznośnie, bo wyrok i wina
W każdej się życia zmięszały iskierce!
Ach! życie wtedy szyderstwem się zdaje.
Ręce wznosimy ku widmu nicości;
Ach! tam wśród nocy, tam gdzieś leżą raje
Zwane grobami, kędy nasze kości
Wraz z duchem zasną! Nam się tylko marzy

Nieznana dotąd wiecznej ciszy niwa:
Sen nieprzespany i pokój cmentarzy
Równe to fałsze, jak dola szczęśliwa!
Świat, jako wielki, jest przegranej polem!
Świat, jako wielki, jest rozbicia skałą!
Trudem bez końca, wiekuistym bólem
Wszystko się dzieje i wszystko się stało!
Wiedeń 9 listopada 1837.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zygmunt Krasiński.