Słowo Xenofonta o wyprawie woienney Cyrusa po Grecku Anabasis/Przedmowa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ksenofont
Tytuł Słowo Xenofonta o wyprawie woienney Cyrusa po Grecku Anabasis
Rozdział Przedmowa
Wydawca F. S. Gerhard
Data wyd. 1831
Druk Louis Botzon
Miejsce wyd. Gdańsk
Tłumacz Krzysztof Celestyn Mrongovius
Tytuł orygin. Ἀνάβασις
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
Przedmowa.

Xenofon sławny Wodz i dziejopis Grecki urodził się w Atenach około roku 450 przed Chrystusem. Życie iego przypada właśnie w tę epokę, gdy w Atenach zachodziły wielkie spory względem zdań filozoficznych i politycznych, do których między innemi mężami znakomitemi i Xenofon należał. Był on poufałym uczniem Sokratesa i ozdobą szkoły iego. Z pism też jego (mianowicie z Apologii i pamiętników Sokratesa) można naylepiey poznać ducha filozofii Sokratyczney. Poświęcił się na usługi Rzeczypospolitey, w którey się urodził i walczył na woynie Peloponeskiey obok Sokratesa nauczyciela swego, który mu w pewney bitwie życie uratował.
Gdy Cyrus Królewic Perski tak nazwany młodszy z Artaxerxesem Mnemonem bratem swoim walczył o tron oyczysty, znaydował się Xenofon w woysku Greckim jako ochotnik. W bitwie stoczoney na płaszczyznach Babylońskich poległ Cyrus, a Grecy choć zwyciężcy na prawym skrzydle utracili przez to obiecane nagrody zwycięstwa i widzieli się w trudnym bardzo położeniu, bo otoczeni i zagrożeni ze wszech strón nieprzyjaciółmi nie mogli spokoynie powracać do oyczyzny. Nastąpiły przecież takie okoliczności, że Artaxerxes ofiarował im przymierze i wolny powrót. Gdy obie strony to przymierze na wzaiem sobie poprzysięgły, tedy pierwsi Wodzowie Greków tym ubezpieczeni udali się do Tyssafernesa zapraszającego ich do siebie, lecz ten wiarołomny człowiek kazał przybyłych pochwytać i pozabiiać, rozumieiąc, że dopiero woysko Greków pozbawione naczelnego Wodza i tylu dowodzcow i setników do rozpaczy przywiedzione poddać się będzie musiało. Co jednak nienastąpiło; bo niezabrakło Grekom na innych w sztuce woienney biegłych mężach, którzy mieysce ubyłych zastąpić mogli. Ale gdy się w tey okropney chwili przerażenia umysłów nikt nieśmiał odezwać, Xenofon był pierwszy, który przerwał milczenie i radził czym prędzey przystąpić do obioru nowych Wodzów i Setników. Co słysząc wszyscy kazali mu objąć naczelstwo. Odtąd był Xenofon duszą woyska, ożywiał iego męstwo i przeprowadził ie z wyższey Azyi przez kraje nieprzyjacielskie w środ tysiącznych niebezpieczeństw i niewypowiedzianych w tak dalekim pochodzie trudów do Grecji. To szczęśliwe wycofnienie się iest głośne w dziejach wojen. Wszystkie pamiętne zdarzenia tey wyprawy wojenney opisał Xenofon w tym dziele pod tytułem Anabasis. Poźniey towarzyszył Xenofon Agezylausowi Królowi Spartańskiemu na woynie do Azyi przeciwko Persom. W dalszym czasie wpadł w nienawiść u Ateńczyków, którzy go nawet na wygnanie skazali, przepędził poźniey życie w różnych strónach Grecyi, nakoniec żył w Koryncie w oddaleniu od spraw publicznych, oddaiąc się jedynie naukom. Umarł przeżywszy 87 lat wieku swego. Oprócz tego dzieła napisał on ieszcze xiążkę pod nazwiskiem uczta filozofów i różne pomnieysze pisma do polityki, sztuki woienney i ekonomii należące; historyą Greków w 7 Xięgach i życie Cyrusa Starszego znajome pod napisem Cyropedyia. Xenofon uważał Rząd monarchiczny za naylepszy i zdaie się, iż go ziomkom swoim chciał zalecić. Styl jego iest wzorowy, wykończony, a wysłowienie ze wszechmiar czyste. Grecy iego zasługi jako pisarza tak wysoko cenili, że go Grecką pszczołką i Attycką Muzą nazywali. Sławny Wieland o nim mówi: „Zdaie mi się, że nie za wiele powiem na pochwałę tego dzieła (t. i. Anabasis), kiedy ie co do sztuki historyczney porównam z owym sławnym kanonem snycerza Polikleta i kiedy twierdzę, że tak właśnie mianoby pisać każdą historyą, chcąc prawdę iey mieć udowodnioną. Cały ciąg opowiadania równa się krainie w pełnym słońca świetle—; wszystko okazuie się jasno i otwarto przed oczami naszemi; nie ukrywa się nic w cieniu, aby co inszego tym jaśniey wykazać; wszystko przedstawia się w swoiey sobie właściwey postaci i barwie, ani powiększone ani upozornione, i owszem wszelka nadarzająca się sposobność mogącemu nadzwyczayność i cudowność prawdy czynowey żywszemi farbami odmalować iest umyślnie unikniona, a zdarzenia z przyczynami i skutkami, działania z powodami i nakazującą koniecznością zewnętrznych okoliczności tak naturalnie są przedstawione, że sama cudowność okazuie się tak łatwą do poięcia jak zwyczayne przypadki.“
Azatym niedziw temu, że wielcy Wodzowie lubili to iego dzieło czytać, Zważywszy więc piękność i użyteczność tego w rodzaju swoim jedynego dzieła zająłem się przekładem jego na Polski ięzyk w ow czas właśnie kiedy sławny Paszkiewicz gromił Persów i spodziewaiąc się łaskawego przyięcia odważyłem się na znaczne koszta druku. Z umieszczonych pod textem przypiskow można się przekonać, ze wierny przekład niemało pracy kosztuie. Więc też co sławny Górnicki pisze w przekładzie swoim Seneki, ze gdyby (Autor oryginału) wstał z martwych, ledwieby poznał swoie xięgi. Tak wiele iest w nich mieysc dziurawych i co wiedzieć od kogo to tym, to owym zatkanych; a indziey też nie dziura, ale przepaść wielka została; toż samo można przystosować i do dzieł Xenofonta. Dla tego też ważną iest rzeczą mieć przed sobą naylepsze edycye oryginału; a że lakierni są od znawców przyznane Schneidera i Krügera wydania, więc też podług nich tłomaczyłem.
W przypisku na karcie 124 Xięgi III., roździału 4 w wierszu 22 odsyłam czytelnika do przedmowy; ponieważ podług nowey edycyi Krugera można ten wiersz i tak tłomaczyć jak tu następuie: „Ale gdy się boki czworogranu rozwijały, zapełniali oni średzinę (środek), jeżeli luka była wąska, całą rotą, ale jeżeli szersza, połową roty, a jeżeli bardzo szeroka, czwartą częścią roty. Krüger tę rzecz tak objaśnia mówiąc: że rota formowała tylko jeden rząd maiący głębokości 100 ludzi, a w połowie roty było dwóch i mężów obok siebie, a w czwartey części roty szło czterech ludzi obok siebie. Potwierdzenie tego wykładu daie Arrian w swoiey taktyce.
Tu wypadami sprostować zdanie P.P.Suchorowskiego i Poplińskiego, którzy w swoich w roku 1829 wydanych gramatykach twierdzą, jakoby Pan Mroziński był pierwszy, który nowy wykład formów ięzyka Polskiego wyśledził z natury głosek Polskich. Prawda że P. Mroziński był pierwszy, który w ięzyku Polskim o tey materyi w r. 1822 pisał, lecz jam już w roku 1811 wydał gramatyczne dziełko w ięzyku Niemieckim o tym traktuiące pod tytułem: Polnische Formenlehre, a w roku 1816 Polnischer Wegweiser oder neu versuchte Analyse des Verbi, a zaś nową edycyą pierwszego dziełka pod tytułem: Polnischer Wegweiser enthaltend eine neu versuchte Aufklärung der Polnischen Sprachformen w r. 1821 dedykowaną J. O. Xciu Adamowi Czartoryskiemu. Posłałem był owe pierwsze edycye s. p. Ministrowi Stanisławowi Potockiemu do Warszawy z proźbą o krytykę polecić się mogącą Panu Szweykowskiemu. Odpisuiąc oddali obydway moim badaniom sprawiedliwość. Co też miało ten skutek, że mię Król. Towarzystwo przyjaciół nauk w Warszawie obrało za członka swego. Więc mógł Pan Mroziński korzystać z moiego Niemieckiego dzieła, co mnie tez bardzo ucieszyło. Ale daymy, żeby P. Mroziński był wynalazcą tey nowey teoryi gramatyczney, wszelako ja jak jemu tak i P. P. Suchorowskiemu i Poplińskiemu mogę i teraz nawet pokazać, że właśnie ten artykuł w którym się odemnie różnią iest niedokładny. Wszyscy trzey twierdzą, że twarde głoski (które ja na zasadzie gramatyków Greckich nazywam charakterami) przybierając w niektórych zakończeniach gramatycznych: e miękczą się przez wścibione: i na rożny sposob.
Tu pilny uczeń zapyta się: kiedyż i dla czegóż ma się: i wsuwać np. mamy formę: piękno adj. i pięknie adv. Jakże tu przyydzie odpowiedzieć uczniowi? Oto tak: W pierwszym razie iest właściwym zakończeniem e, ale w drugim razie iest właściwym zakończeniem ie. A zatym mamy w języku Polskim zakończenia na e i na ie. W deklinacyi rzeczowników, w adwerbiach i w konjugacyi werbów z twardemi charakterami iest naturalniey przypuścić zakończenie na: ie niż na gołe e; bo własnie to i w zakończeniu: ie iest prawdziwą przyczyną miękczenia twardych charakterow; ponieważ prawidła harmonii wymagaią tego. Np. grob ma in vocativo et locali grobie; ryba — in dativo et locali rybie; niebo in locali w niebie; brat miałoby mieć bratie; żyd — żydie; towar — towarie; Bog — Bogie; Apostoł — Apostołie, ale że tkwiące i w zakończeniu ie niecierpi twardych charakterów, więc one w prętkim wymawjaniu miękczą się i zlewaią lub zbiiaią się (werden gemildert oder gequetscht) a tak utwarza się stosownie do harmonii ięzyka — inny dźwięk odmienny od pierwotnego tonu, dla którego Polak, który tak pisze jak wymawia, bierze głoskę temu dźwiękowi przyzwoitą, więc pisze: bracie, żydzie, towarze, Boże, Apostole, co się i w przerzeczonych częściach mowy zdarza np. dobrze, srodze, bierze, tłucze, może. Tu znowu powie opponent, wszak widzisz, ie właśnie w niektórych tu przez ciebie przytoczonych przykładach z pomiędzy rzeczowników i innych części mowy, okazuie się samo e jako zakończenie np. w Apostole. Prawda, że tu tymczasowo pokazuie się gołe e jako zakończenie gramatyczne, ale że pierwotnym zakończeniem musiało być ie, to dowodzi zmiękczenie charakteru ł na l. Dla tego też dawni pisarze np. Seklucyan pisali Apostolie, a i w Rossyyskim ięzyku zachowało się do tych czas to pierwiastkowe zakończenie na ie bez amalgowania (Quetschung) i mają Rossyanie nawet osobną pojedynczą literę na oznaczenie takiego zakończenia np. w rzeczowniku ruka, rukie, ręka, ręce. A tak jaśnie okazuie się, że nietrzeba tak dalekich zachodów w szukaniu lub przybieraniu litery: i, trudniących daremnie naukę o formach mowy Polskiey, lecz natychmiast w tablicy deklinacyyney nie e ale raczey ie umieścić i pokazać w objaśniających ją przypiekach, że przekształca się to ie czasem na e podług prawideł harmonii ięzykowey, po uskutecznionym zmiękczeniu twardych charakterów. Co się tycze miękkich charakterów (literae jeratae), tym w liczbie mnogiey dodaie się w prawdzie zakończenie na e np. koń, Pl. koń e a pisze się konie, więc tu wsuwa się wyraźne i, ale to tylko z tey przyczyny, ponieważ się już w miętkim charakterze ukryte i (Sławiańskie jer) znaydowało.
Co do Konjugacyi, ta uczącemu się inaczey niemoże być ułatwioną jak przez dokładne paradygmy. Wszystko to w wyż namienioney gramatologii moiey iest wyłuszczone. Recensya tego dziełka oceniająca iego wartość znayduie się w Gazecie literaturney Halskiey z roku 1812 pod numerem 250. W ciągu przeszło 40 lat dawając różnym osobom lekcye w ięzyku Polskim miałem wielokrotną sposobność do zgłębiania formów mowy Polskiey, więc niedziw, kiedy rychley mogłem to dostrzec, i niezazdroszczę nikomu pożytkowania z moich gramatycznych uwag.
Odnośnie do ninieyszego przekładu dodać mitu ieszcze wypada kilka słów np. forma wyrazów obydwa, obydway, obydwie zdaie mi się być lepszą, niż obadwa, obadway, obiedwie; bo jednogłośność sprzeciwia się harmonii i nieznośna dla delikatnego słuchu Polskiego. Z tey też właśnie przyczyny w mowie wyższych stanów starożytne chwatać, oczekawać przekształcone na chwytać, oczekiwać; lepiey także brzmi chwalemy, uczemy, czyniemy, dobremi niż chwalimy, uczymy, czynimy, dobrymi i trzymam się w tey mierze zdania P. Brodzińskiego, choć pedanterya gramatyczna innych w brew harmonii żąda koniecznie regularności. Taż harmoniia wymaga, żeby unikać formów przykrobrzmiących np. gier zamiast grów. (Krasicki pisze grów); ciem zamiast ćmow, parasang zamiast parasangów. Naywiększa część narodu zachowuje w potoczney mowie poważnieysze formy zamiast owych kusych. P. Suchorowski także iest mego zdania w tey mierze. Aby uniknąć dwoyznaczności i dogodzić harmonii pozwoliłem sobie czasem użyć przydłuższych formów np. stoieli zamiast stali, czasem nawet dawnych wyrazów z autorów złotego wieku literatury Polskiey użyłem, kiedym był przekonany, że ieszcze są znane u większey części narodu. Co się tycze pisowni, to zachowałem dawną utartą, i przekładam regularną formę przymiotników generis neutrius in instrumentali et locali singularis na ym, im nad ową dawniey niesłychaną na ém, a tak piszę np. całym ciałem, a nie całém ciałem; bo takie urojone rozróżnianie zakończeń utrudnia tylko uczniom naukę ięzyka i iest bezpotrzebnym naruszaniem dawnego mądrych przodków zwyczaiu pisania. Wszak i Grek, Lacinnik, Niemiec etc, nieczynią takiey łożnicy.
Kończąc donoszę, ze mam od kilkunastu już lat ukończony przekład: Cebesa obraz życia ludzkiego i gotow iestem na żądanie publiczności wydać to dziełko takie na widok publiczny.
Pisano w Gdańsku dnia 30. Marca 1831.

C. C. Mrongovius
kaznodzieja przy kościele Sw. Anny, publiczny Lektor ięzyka Polskiego i członek Królewsk. Warszawskiego Towarzystwa przyjaciół nauk, oraz członek Szczecińskiego Towarzystwa Pomorskiey historyi i Archeologii.
Nachtrag zu meinem Polnischen Wegweiser.

Durch regen Eifer der Polnischen Philologen sind vor kurzem einige neue Polnische Grammatiken zu Stande gebracht und im Jahre 1829 erschienen nehmlich: 1) eine zu Lemberg bei Piller von H. Michael Suchorowski, 2) eine zu Lissa und Glogau von H. I. Poplinski, 3) zu Breslau von H. Pohl.
Alle drei sind in der Warschauer Zeitung: powszechny dziennik kraiowy 1830 No. 272 beurtheilt worden. Der Vorzug wird der Grammatik des Suchorowski eingeräumt. Dagegen ist Poplinski sehr hart, ja lieblos beurtheilt worden; denn es ist ihm manches als Fehler angerechnet was kein Fehler ist, z. B. wenn er schreibt czyniemy, pomoce etc. Man mutzt ihm auf, daß er aus meinem Wegweiser das lange Verzeichniß der ähnlich tönenden Wörter nutzlos entlehnt habe; daß er seine Schüler auf den Sprachgebrauch, auf die Analogie u. die Wörterbücher verweise, läßt seine Dactylos in Nowogrod, Darmojad, Kazimierz, ieżeli nicht gelten und will das Gegentheil nehmlich Nowōgrod etc. haben.
Die dritte von Pohl zu Breslau ist für ein erbärmliches Machwerk erklärt worden. Letztere ist mir noch nicht zu Gesichte gekommen, daher kann ich darüber nicht urtheilen. Die zwei ersten habe ich durchgesehen und geprüft und finde, daß Suchorowski als ein gelehrter Kenner alter und neuer Sprachen erscheint; daß seine literarischen Notizen für Dilettanten sehr schätzbar sind. Allein für den künftigen Geschäftsmann, Juristen, für den deutschen Lehrling der zum künftigen Hausbedarf, als Handelsmann, Handwerker, Soldat, Arzt, Oekonom etc. etwas Polnisch erlernen will, ist der gelehrte Apparat mehr störend und abschreckend als nützlich. In dieser Hinsicht ist Poplinski, der von allem diesem mit Recht abstrahirt, vorzuziehen. Schade daß er keine Regeln über die Aussprache der Polnischen Buchstaben angiebt; denn wie will der Deutsche ohne Anleitung, zumal wenn er keinen Lehrer hat, polnisch lesen lernen?
In der Entwickelung der Polnischen Deklinationsformen stimmen beide überein; indessen wird durch H. Suchorowski’s Paradigmen: Anioł, raj; noga, noc; serce, zwierzę, imię die Polnische Deklinationsform nicht vollständig entwickelt. — Mehreres — will ich hier unberühret lassen und nur das was zur, durch H. Suchorowski in seiner Vorrede gewünschten, Belehrung dient anführen. Beide Männer behaupten, daß H. Mrozinski zuerst die polnische Formenlehre aus der Natur der harten und weichen Charaktere aufgeklärt habe. Wie ungerecht doch die junge Welt sein kann! Mrozinski hat ja erst im Jahre 1822 sein Werkchen unter dem Titel: „pierwsze zasady ięzyka Polskiego“ herausgegeben, da ich doch bereits im Jahre 1811 in meiner Formenlehre und 1816 in der Analyse des Polnischen Verbums diese Lehrmethode zur Sprache gebracht hatte, wovon neue Auflagen in der Gerhardschen Buchhandlung zu haben sind. Herr Szweykowski zu Warschau hatte damals im Auftrage des sel. Minister Stanislaus Potocki auf mein Gesuch eine Rezension darüber geschrieben und das Verdienstliche dieser neuen Methode anerkannt, welches zur Folge hatte, daß man mich dort zum Mitgliede der Königl. Gesellschaft der Freunde der Wissenschaften erwählte. Es ist auch kein Wunder, daß ich als vieljähriger Lehrer der Polnischen Sprache täglich mit dem Unterricht in dieser Sprache beschäftigt eher als H. Mrozinski die Formenlehre ausspähen konnte. Nun kann ich ihnen aber auch zeigen, daß gerade der Punkt worin sie und Mrozinski von mir abweichen, einer Berichtigung bedarf.
In gewissen Kasus ihrer Deklinazionstabelle der Substantiven im Singular nehmen sie bei den harten Charakteren ein e zur Bezeichnung an und behaupten daß diese Charaktere erweicht werden müssen. So sagt z. B. Suchorowski S. 35. §. 25: „Der Vokativ einfacher Zahl endigt sich auf e oder u. 1. die harten Endmitlaute werden erweicht und nehmen e an“ Poplinski drückt S. 53. so aus: „Vokativ a) Hauptwörter mit harten End-Konsonanten verwandeln dieselben in weiche und nehmen e an.“ Ueber den neugebildeten deutschen Ausdruck Endmitlaut und andere neu verdeutschte Kunstausdrücke des H. Suchorowski z. B. Zustandswort etc. wollen wir nicht streiten und nur bemerken daß die obige Regel von dem Lernenden schwerlich verstanden oder richtig angewandt werden wird. Die Benennung Endmitlaut oder Endkonsonant ist nicht schulgerecht, die Sprachlehrer haben dafür einen Kunstausdruck: Charakter genannt. Charakter ist derjenige Buchstab der vor der Endung vorhergeht; also der letzte Buchstab eines Stammwortes vor der eigentlichen grammatischen Endung. Der Charakter darf nicht immer ein Konsonant, er kann auch ein Vokal sein. Der denkende Lehrling frägt: was bedeutet der Ausdruck „erweichen?“ Wie und wann muß dieses Erweichen erfolgen? Warum muß denn das sein? Diese H. Grammatiker sagen dann, daß dieses durch Einschiebung des i geschehe und folgen hierin dem H. Mrozinski. Nach meiner Ansicht sind diese Umschweife zu vermeiden, wenn man annimmt daß die eigentliche Endung in gewissen Fällen nicht e sondern ie sei. Diese Fälle sind folgende: Die harten Charaktere der Substantiven im Vokativ und Lokal der 1, im Dativ und Lokal der 2 und Lokal der 3 Deklinazion, auch der Adverbien, auch der Zeitwörter nehmen ein ei an und es werden um des in der Endung steckenden i willen diese harten Charaktere gemildert und einige gar gequetscht. grob hat also grobie; ryba — rybie; niebo — niebie; brat der Bruder sollte also bratie; żyd der Jude żydie, towar die Waare towarie, Bog Gott Bogie, Apostoł der Apostel Apostołie haben, allein diese letztern werden in der schnellen Aussprache gequetscht und es entsteht ein anderer Ton, wofür der Pohle (der in seine Orthographie das Prinzip aufgenommen hat, so zu schreiben wie er spricht und also von der Etymologie klüglich abstrahirt) hier in diesem Fall das dem also veränderten Ton oder Laut angemessene Zeichen setzt. Folglich entsteht daraus bracie, żydzie, towarze, Boże, Apostole. Dieses kann man auch auf andere Redetheile mit harten Charakteren anwenden, wo das i in der Form ie die harten Charaktere nach den Gesetzen des Wohllauts mildert oder quetscht. Die gedachten Herren werden mir einwenden, daß bei dem Charakter ł wie in dem angeführten Apostole der Vocativ und Local nicht durch ie, sondern durch ein bloßes e bezeichnet werde. Dieses hätte seine Richtigkeit, wenn man Apostołe spräche und schriebe, da man aber dafür Apostole spricht und schreibt, so sieht man wohl, daß gerade das i in der Endung ie das harte ł in ein sanftes l verwandelt hat und daß also das i implicite in dem l stecke und die Alten z. B. Seklucian, Rey etc. schrieben selbst noch in solchen Fällen ie, also Apostolie.
Wenn man aber im Plural an die (im Slavischen sogenannten literae jeratae oder) weichen Charaktere ein e anhängt z. B. in koń das Pferd koń-e und doch konie schreibt, hier also ein ausdrückliches i einschiebt, so erklärt sich dieses dadurch, daß hier schon im Charakter ein verbissenes i steckte und nun wegen des darauf folgenden Vokals hervortreten mußte. Alles dieses habe ich längst bereits im Jahre 1808 gelehrt mit Felinski und andern gelehrten Männern besprochen und dann erst nachdem ich beim Unterricht gefunden, daß meine Schüler so die Formenlehre leichter begriffen, auf Verlangen 1811 meine Formenlehre herausgegeben, welche auch in der Hallischen Literatur-Zeitung 1812 No. 250. von dem berühmten philosophischen Sprachforscher Georg Trendelenburg günstig beurtheilt wurde.
Bei der Analyse des Verbums muß man von dem Gesichtspunkte ausgehen, daß man möglichst vollständige Paradigmen aus allen Klassen von Verbis aufstelle und Exempel zur Uebung beifüge; denn wie könnte man sonst die vielen Unregelmäßigkeiten übersehen. Dieses vermißt man beim Suchorowski. H. Poplinski hat aber bei seinen fünf Klassen von Zeitwörtern nur von der ersten Klasse ein Paradigma aufgestellt und auch hier nur bei der ersten Person eines jeden Tempus das deutsche hinzugesetzt und das übrige rathen lassen. Seite 113 erste Klasse sagt er, daß es Verba giebt in welchen der charakteristische Konsonant wegen des vorherrschenden Lautes a gar nicht zum Vorscheine komme. Wer kann diese räthselhafte Sprache verstehen? H. P. scheint hier selbst nicht im Klaren zu sein, was eigentlich das Wörtchen Charakter in der grammatischen Kunstsprache bedeute. Muß denn der Charakter immer ein Konsonant sein? In seinem Paradigma czytam ist ja offenbar der Vokal a der Charakter. In der Sprachlehre ist es äußerst wichtig zu ermitteln, welche Buchstaben eines Wortes zur Endung oder zum Ableitungslaute und welche zum Stamme gehören. Ich habe dieses alles in meinem Wegweiser sattsam erläutert; denn wenn man dieses nicht genau scheidet, so kommt man auch nicht aus dem Labyrinth heraus; es bleiben Böhmische Wälder. Zur Entschuldigung dieser Herren dient, daß es ihnen als bloßen Theoretikern (die nie Unterricht in der Sprache ertheilt haben mögen) nicht allein so ergangen; denn selbst der berühmte Philolog Severin Vater hat sich verleiten lassen, in seiner Polnischen und Russischen Sprachlehre eine Unzahl von Endungen als: ba, pa, fa, wa, na, ma, da, ta, ra, za, sa, ga, ka, etc. in weitläuftigen Tabellen aufzuführen und doch ist es irre gewesen. In ryba der Fisch und in andern ist die eigentliche Endung nicht ba sondern a allein und das b ist der letzte Buchstab des Stammes (ryb) oder der Charakter, so wie z. B. im Deutschen des Fisches, Todes, Sohnes etc. nicht sches, des, nes sondern es die wahre Endung ist und sch, d, n, sind die Charaktere. Eben so darf man auch im Polnischen Zeitworte nicht ać, eć, ić, oć, uć, ąć, ąść oder gar das abenteuerliche, grelle ąśdź, eźdź, eśdź, aśdź etc. als wirkliche Endungen des Infinitives annehmen. Dieses ist öfters von mir motivirt, allein der Dünkel der vom Kopczynski irre geführten Polnischen Grammatiker ist zu groß als daß sie es beherzigen sollten daher wimmeln die neuern Polnischen Schriften von solchen Sonderbarkeiten und Inconsequenzen in der Orthographie. Sie verschmäheten nach Art einer Wolke im Deutschen die Authorität der alten polnischen Schriftsteller und wollten alles reformiren und so ist in der Orthographie vieles verpfuscht (strugali aż przestrugali). Daher hat sich die Königl. Gesellschaft der Freunde der Wissenschaften zu Warschau veranlaßt gefunden eine Kommission zu ernennen, die die Polnische Orthographie fixiren und so dem Unfug steuern sollte. Was den praktischen Anhang der Poplinskischen Grammatik anbetrifft, so finde ich ihn zweckmäßig, die Sprache rein, den Inhalt sehr anziehend, in der Orthographie sind jene von mir gerügten Sonderbarkeiten vermieden und wenn gleich das j statt y in vielen Fällen vorkommt, so läßt sich darüber nicht streiten. In der alten Danziger Bibel durch den Fürsten Radziwill geehrten Andenkens veranstaltet vom Jahre 1632 findet man auch schon den Gebrauch das j statt y, die Griechen brauchen ja auch das j hinter andern Vokalen z. B. in Και. In einigen griechischen Namen z. B. Chejrizof habe ich es daher auch beibehalten. Der berühmte Polnische Dicher Felinski besuchte mich vor vielen Jahren in Danzig, ihm theilte ich meine Ansichten auch über die Polnische Orthographie mit und er schrieb selbst in der Folge darüber und widerlegte manche Behauptungen des sonst verdienstvollen Kopczynski. Felinski hat daher dieses j statt y zuerst vorgeschlagen und viele Nachfolger gefunden. Da indessen jede Neuerung störend ist, so blieb ich in Rücksicht der Orthographie beim Alten mit sehr geringen Modifikationen, die sich als zweckmäßiger im Laufe der Zeit bewährt haben. Mehreres über die Orthographie ist in der Vorrede meines deutschpolnischen Handwörterbuches v. J. 1823 enthalen.

Danzig, den 30. März 1831.
C. C. Mrongovius.
Prediger zu St. Annen, öffentl. Lektor der Poln. Sprache, Mitglied der Königl. Gesellschaft der Freunde der Wissenschaften, auch der Gesellschaft für Pommersche Geschichte und Alterthums-Kunde.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ksenofont i tłumacza: Krzysztof Celestyn Mrongovius.