Sądecczyzna (Szczęsny Morawski)/Tom I/Walka z niemiecczyzną

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Feliks Jan Szczęsny Morawski
Tytuł Sądecczyzna. Tom I.
Pochodzenie Sądecczyzna
Wydawca Nakładem autora
Data wyd. 1863
Druk Wytłoczono u Ż. J. Wywiałkowskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


2.  Biskup Paweł — walka z niemiecczyzną.

Spór ten Leszka Czarnego i pozew biskupi rozrzarzyły obopólną ich nienawiść. Dwa stronnictwa utworzyły się a każde z nich wyszukiwało i wyjaśniało błędy i wady przeciwnika. Kingę, która niepragnęła na świecie niczego, jak tylko zakonnego spokoju, nie minęły też obelżywe języki namiętnych.
Z jednej strony wyśmiewano Leszka: że żona jego Gryfina córka ruskiego księcia: Roscisława, przez lat 6 pożycia małżeńskiego nie strzygła dziewiczej kosy, użalając się jawnie na niedołęstwo małżonka. Z drugiej, niezważając na siedmioletnią pokutę i poprawę, wytykano dawniejszą rozpustę biskupa Pawła. Niemieckie napływowe duchowieństwo, co samo wprowadziło do Polski rozpustę i nieobyczajność ciągle ją wymawiało biskupowi pokutującemu: gdyż on i Kinga nie nawidzili niemczyzny.
Że zaś pobożna Kinga obecnie zakonnica, całą pokorą zakonną uniżała się biskupiej godności; szukano i na niej winy, a niemogąc wynaleść: oczerniono!
Z całym żarem nowej zakonnicy, oddawała ona się zakonnym obowiązkom, któremi są: pokora, modlitwy, umartwienia i spowiedzie. Zagłębiając się w badania sumienia swego, odkrywała w sobie co raz świeże wady i wątpliwości, z których się spowiadała spowiednikowi swemu zgrzybiałemu: Bogufałowi zakonnikowi klasztoru Franciszkan sądeckich, których sama z swego mienia żywiła i odziewała. Zakonny spowiednik uspokajał jej zbytnie może wątpliwości i powracał spokój duszy jej stroskanej a Kinga wielbiła go jako wzór księdza, kochała jak ojca.
Otóż ten stosunek jej z grzybiałym zakonnikiem, w niedostatku podejzrzenia, musiał posłużyć zawiści. Dworzanie Leszka wywiedziawszy się od mieszczan sądeckich, posądzili Kingę: że z spowiednikiem swym w zbyt poufnym żyje stosunku! Ona! która sama sobie wzbroniła uciech światowych, kiedy była księżną wesołego światowego dworu!! Mieszczanie sądeccy mianowicie kupcy bogatsi, potakując dworowi królewskiemu, z którego zyski ciągli, powtarzali ów jadowity dworski dowcip obmowny; rzecz nabrała rozgłosu i doniesiono aż arcybiskupowi gnieźnieńskiemu.
Arcybiskup troskliwy o sławę kościoła i zakonów, pragnąc się sam przekonać o wszystkiem, przysłał spowiednikowi Kingi rozkaz surowy: Tej chwili, w której cię ten rozkaz dojdzie, czy to śpiącego, czy jedzącego, siedząc czy stojąc: bierz kij w rękę i zdążaj do Gniezna!
W ślepem posłuszeństwie wykonał zakonnik rozkaz.
Kinga zaś dowiedziawszy się o swoim sromie i krzywdzie, w żalu bez miary — według podań — złorzeczyła niewdzięcznemu miastu: — „Tu! gdzie wyniosłe kupcy sprzedają bławat i złotogłów! niechaj chwasty wiecznie rosną i pokrzywy i zielska!“
Spełnia się klątwa! każde dziecko okaże to miejsce zarosłe trawą i zielskiem tuż obok rynku. Ludzie pamiętają tam trzy domy murowane jeden po drugim a zawsze obalone.
Nienawiść biskupa i Leszka wzmagając się ciągle we dwa lata doszła swego szczytu.
Roku 1282 Jan Janina wojewoda i Krystyn kasztelan sandomierscy, za powodem biskupa Pawła zwołali szlachtę sandomierską, odstali od Leszka i przywołali Konrada mazowieckiego który niebawem przybył. — Leszek jednak nietracąc głowy, zebrał swych stronników i z trzaskiem ruszył na nie, a Konrad zwątpiwszy o sobie i niedowierzając Sandomierzanom: uciekł. Leszek nie poczynał sobie groźnie, więc mu się poddali.
Chcąc się zaś ubezpieczyć przed biskupem i jego stronnikami, województwa krakowskie i sandomierskie obsadził ułaskawionymi Toporczykami, dawnemi biskupa przeciwnikami, którzy go przed 10 laty imali i więzili z rozkazu Bolesława Wstydliwego. Żegota mianowan wojewodą krakowskim, Otto zaś sandomierskim.
Roku 1283 Litwa wpadła w Sandomierskie. Leszek gniewny na biskupa Pawła, twierdząc: iż on ich sprowadził; podobnie jak Wstydliwy, kazał go znów porwać i na Sieradziu osadzić.
Dwa lata przesiedział biskup w więzieniu mimo upominać Leszka przez papieża Marcina V. Nawet klątwę rzucono i interdykt na cały kraj, a Leszek nie uwalniał go. Usłużni zaś kapelanie nadworni Gryfiny mimo interdyktu prawili służbę bożą. W końcu przecie Leszek rad nie rad uwolnił go i zdał się na sąd polubowy: Żegoty Toporczyka i Jana Janiny wojewodów, także księdza scholastyka krakowskiego, którzy biskupowi znaczną nagrodę przysądzili (1284). Sąd ten odbywał się w Sieradziu (20 lutego) między innymi wobec Przemysława wielkopolskiego, który „bacząc wierną i pożyteczną usługę“ Żegoty wojewody krakowskiego: obdarzył go trzema wsiami, wyjmując z pod prawa polskiego, a prócz innych nadając prawo sądów: żelazem, wodą, pojedynkiem.
Przysądzono biskupowi: 6,000 grzywien srebra. Za 3000 zastawił Leszek miasto Korczyn, a w drugiej połowie dał rękojemcami siedm baronów swoich wraz z dobrami ich ruchomemi i nieruchomemi. Prócz wsi: Konar. Kościół krakowski ślubował bronić, a biskupa mieć sobie za ojca.
Kinga niezmiernie bolała nad uwięzieniem biskupa; modliła się dniem i nocą i w modlitwie przepowiedziała uwolnienie jego. Zakonnice też i lud pobożny uwierzyli: że uwolnion jej świętą modlitwą. Zapisano to do jej cudów.
Uwięzienie to biskupa samowolne niemiłe też wywarło wrażenie i na narodzie. Szlachta bacząc: że Leszek nie poważa praw kościoła, zlękła się o swoje, i wzięła wstręt do niego. Miała też i przyczyny do tego; skoro Leszek Niemcom najbardziej sprzyjał i szląskie książęta naśladował, gdzie wrocławski Henryk (Probus) miłosne wiersze niemieckie pisał i cesarza Rudolfa poddaństwo dobrowolnie przyjął, a biskupa wrocławskiego, który mu dziesięcin odstąpić nie chciał, dobra najechał, zagrabił i wraz z wiela duchownymi wypędził. Franciszkan tylko wyjąwszy, bo ci jako Niemcy przeciw biskupowi z księciem dzierżyli, a należeli do prowincyi saskiej. Uwolniony biskup zgorszony postępowaniem kapelanów dworskich, nie zdjął z nich klątwy i pospieszył obniżenie swe połączyć z oburzeniem drugich biskupów.
Właśnie roku 1285 arcybiskup gnieźnieński zwołał synod do Łęczycy. Tam rzucili biskupi klątwę na tych, co duchowne osoby imają: „gdyż są gorsi od zbójców i opryszków!“ — Upomniano się też: Czemu klasztory nie przyjmują do swego grona Polaków?? Synod zważywszy: Iż klasztory z polskiego mienia założone, rozkazał biskupom, aby nie cierpieli tej niewdzięcznej wzgardy i nieposłuszne klasztory karcili odebraniem dochodów. Dalej ustanowiono: Aby plebanie otrzymywali tylko Polacy i świadomi mowy polskiej. W końcu wyklęto spólników żydowskich, którzy od nich kradzione kupują rzeczy. Kapelanów swych, którzy mimo klątwy biskupów nabożeństwa prawili wyklął papież Honory IV. Lecz wyprosiła ich od klątwy: Gryfina żona Leszkowa. Papież uwolnił ich pod warunkiem: Jeżeli jak Gryfina twierdziła — tylko siedmiu takich księży było.
Względem Franciszkan wrocławskich podano do papieża prośbę: aby ich przyłączył do prowincyi polskiej — gdyż należąc do saskiej nie dbali na interdykt gnieźnieński.
Wobec takich uchwał i dziejów rozjaśnia się stanowisko krakowskiego biskupa Pawła, a gdy dziejopisarze onych czasów należeli do tego duchowieństwa niemieckiego napływowego; ów najczerniejszy w dziejach biskup okaże się białym wobec Polski a czarnym wobec Niemiec; tak jak Henryk Probus podściwcem był tylko dla swych Niemców.
Henryk w walce przeciw polskiemu biskupowi oparł się głównie na niemieckich mieszczanach Wrocławia dostarczających pieniędzy na zaciąg wojskowy.
Podobnie czynił Leszek Czarny opierając się głównie na niemieckiem mieszczaństwie Krakowa, którym przedewszystkiem sprzyjał. Gryfina żona jego ruska księżniczka wolała też Niemców niż Polaków.
Więc niezadowolenie narodu stało się powszechnem.
Roku 1285 znowu przeciw Leszkowi Konrad mazowiecki powołan. Tą razą już i Toporczyk: Otto powstał i cała Małopolska prócz niemieckich mieszczan krakowskich. Nawet właśni dworzanie i słudzy odbierzeli go. Widząc że źle! poruczył Leszek krakowskim mieszczanom: żonę swą z dziećmi, sam zaś uskoczył na Węgry o pomoc do króla: Ladysława. Mieszczanie niemieccy zawarli się na Wawelu, a Konrada witali wychodząc na przeciwko: Biskup Paweł, Żegota wojewoda, Warsz kasztelan, krakowscy, Otto wojewoda i Krystyn kasztelan, sandomierscy.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Feliks Jan Szczęsny Morawski.