Przejdź do zawartości

Rozmowy zmarłych/Rozmowa9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Rozmowy zmarłych
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


ROZMOWA IX.
Miedzy Likurgiem[1] prawodawcą Lacedemonów, a Gwilhelmem Penn[2], założycielem Pensylwanii.

Likurg A i ty, jak słyszę, skleciłeś rzeczpospolitę?
Penn. Ja myśli nawet o tem nie miałem.
Likurg Kraj nazwałeś od imienia twojego Pensylwanią, a miasto stołeczne Filadelfią, na znak społeczeństwa towarzyszów i uczniów twoich.
Penn. Znać, iż już nie jesteśmy tamtego świata mieszkańcami, kiedy tu, jak sądzę z powieści twoich, wiadomości fałszywe przychodzą. Nie ja, ale inny przedemną towarzystwo, w którem byłem, ustanowił[3]. Inni nadali nazwisko moje krajowi, w którym założyłem osadę, a ten kraj nie był za mnie oddzielną przezemnie ustanowioną Rzecząpospolitą, bom ja się nie wyłączył od wspólnej ojczyzny, i mojej i tych, co zemną przybyli do Ameryki.
Likurg. Gdyś kraj zyskał w Ameryce, znać, iż byłeś wojownikiem.
Penn. I owszem zakazałem swoim wojować.
Likurg. A gdyby cię byli i twoich w nowej osadzie sąsiedzi zbrojno zeszli?
Penn. Nie zeszli, pókim żył, i nie zejdą.
Likurg. Toś wieszczek.
Penn. Można nim być bezpiecznie w takowych, jakem był, okolicznościach. Kto zasadą swojego zgromadzenia, cnotę i miłość ludzkości położy, nieprzyjaciół obawiać się nie powinien. Tak ja tej prawdzie zaufałem, iż nie tylko zakazałem następnym po mnie wojować, alem nawet zabronił im imać się oręża.
Likurg. Nie znałeś ludzi, gdyś im tak nieuważnie zaufał. Nie byłbym ja moich Spartanów ku wojnie sposobił, gdybym nie był u siebie przekonanym, iż jak zaczepiać innych nie należy, tak przystoi być zawsze gotowym ku odparciu, kiedy zaczepią.
Penn. Jeżeli o to idzie, kto z nas lepiej znał ludzi, mnie się zdaje, iż temu pierwszość należy, który ich złem mniemaniem nie oczerniał. Wiele jest zbrodni na świecie; wiele fałszu, wiele zjadłości; są ludzie źli; ale że są, rodzajowi całemu zdrożności przypisywać nie należy. Na tej ja zasadzie stanowiłem nie prawodawstwo, ale szczere i czułe przepisy i napominania moje. Gdym przybył do Ameryki, gdzie mnie dla mojego sposobu myślenia prześladowanie zapędziło, znalazłem ludzi dzikich; tychby najprzyzwoiciej złymi osądzić było można, i byli wprawdzie; ale ich zły przykład z Europy przybyłych, choć wiadomszych i nierównie oświeceńszych, popsuł. Znaleźli oni w mojem postępowaniu otwartość i szczerość, i natychmiast wrócili się do dawnego sposobu działania swojego; tojest do tego, czem przyrodzenie chce mieć człowieka. Zgodziliśmy się przez sposób zamian o ten kawał ziemi, gdziem wśród ich kraju założył osadę; pierwsza to podobno była w świecie, która się bez gwałtu obeszła.
Likurg. Trzeba, widzę nowego świata szukać, żeby ludzi poczciwych znaleźć.
Penn. Ze starego do dobrych przyszli dobrzy : spokojność to uczyniła, coby się może wojownictwu nie udało.
Likurg. Więc, jak dajesz poznać i uczuć pokornie, lepsze Kwakry, niż Spartany.
Penn. Daję uczuć i poznać, iż różnicy między ludźmi, a dopieroż między narodami, czynić nie należy.
Likurg. Usprawiedliwiła trwałość Sparty ustawy moje.
Penn. Moi, byleby się przepisów moich, a raczej przyrodzenia trzymali, wieczyście trwać mogą.
Likurg. Bez surowej ostrości ustaw, stałość zgromadzenia utrzymać się nie może.
Penn. A na co się zda trwałość w ustawicznej przykrości, cierpieniu i niewygodzie? nadto dziką dałeś cnocie postać.
Likurg. Pewnie dlatego, żem ją pracą i wstrzemięźliwością oszańcował, a przeto niezwyciężonych Sparcie nadał obrońców.
Penn. Nadarzyłeś wojowników, ale ci zbyt ujęci miłością sławy, zamiast obrońców własnego siedliska, stali się z czasem najezdnikami cudzych. Chęć pierwszeństwa skaziła wstrzemięźliwość, a z jej utraceniem stracili sławę, a potem i owę trwałość, z której się chlubisz.
Likurg. Nie uwłaczam ja spokojności, i jak mówisz, otwartej uprzejmości, nie ale idzie zatem, iżby waleczność naganną była.
Penn. I lwy ją mają.
Likurg. Zowią ich też królami zwierząt.
Penn. Nie jestto na pochwałę królów, chyba twoich w Lacedemonie.
Likurg. Usprawiedliwiasz takową powieścią przydomek twoich, których pospolicie drżącemi zwano.
Penn. Żeś w żart rzecz obrócił i zwięźle, uznawam w tem Spartana; że się ja o to nie urażam, poznaj Kwakra.
Likurg. Pokornego, który się chwali.
Penn. I to przycinek, ale odstąpiliśmy od rzeczy. Wielbili ciebie i słusznie, boś był cnotliwym; wielbili twoich, i sprawiedliwie ze wstrzemięźliwości : ale kto wie, czy osobliwość postępków waszych nie przyczyniła się do tego uwielbienia. Chcąc mieć pokój ze wszystkimi, z tobą ile wymowniejszym w zatargę nie wchodzę. Nie jestem upartym w zdaniu : pozwól mi jednak myslić po mojemu, a przebacz, gdy ci w prostocie powiem, iż wolę snopek zboża, niż wieniec z lauru.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.
  1. Likurg z krwi królów Sparty pochodzący, nowe tamtemu krajowi nadał prawa, przy wolności zachowując królestwo.
  2. Gwilhelm Penn syn Admirała Angielskiego, nowowszczynającej się w Anglji sekty Kwakrów był najżarliwszym rozmnożycielem: chroniąc się prześladowania, w Ameryce północnej założył osadę i tam ucznie zgromadził; po śmierci jego ta osada Pensylwanią nazwana była.
  3. Pierwszym prawodawcą sekty Kwakrów był niejaki Jerzy Fox, umarł w roku 1681.